W najbliższych miesiącach ropa kosztować będzie 35–50 dolarów za baryłkę, uważa Piotr Bujak, szef Zespołu Analiz Makroekonomicznych PKO Banku Polskiego. To zasługa uspokojenia sytuacji na rynkach wschodzących, zwłaszcza w Chinach. Dzięki niemu inwestorzy śmielej inwestują w bardziej ryzykowne instrumenty. Z tego powodu nie można już również liczyć na dalsze wzrosty na rynku złota.
Po półtora roku nieustannych spadków ropa naftowa zaczęła przed dwoma miesiącami drożeć. Teksańska WTI przed połową lutego spadła poniżej granicy 30 dolarów za baryłkę. Dwa lata wcześniej kosztowała przeszło 100 dolarów. Po ostatnich tygodniach odbicia surowiec powrócił w okolice 40 dolarów. Europejska ropa Brent utrzymuje się na podobnych poziomach – jest o 2 dolary droższa. Jak zaznacza Piotr Bujak z PKO BP, taka sytuacja może się utrzymywać przez najbliższe miesiące, a nawet kwartały.
– Po ostatnim odbiciu cen ropy naftowej od dna i napływie dobrych informacji z rynków wschodzących, oznakach pewnej poprawy koniunktury oraz stabilizacji wzrostu gospodarczego w Chinach można się spodziewać, że ceny ropy powinny się w najbliższych miesiącach, kwartałach ustabilizować w okolicy 40 dol. za baryłkę. Mogą się wahać się w dość szerokim przedziale 35–50 dol. za baryłkę – przewiduje Piotr Bujak, szef Zespołu Analiz Makroekonomicznych PKO Banku Polskiego.
Czytaj także: Prognozy na rok 2018 - cz. 3
W marcu wskaźnik PMI obrazujący kondycję sektora usług wzrósł w Chinach do 52,2 pkt z 51,2 pkt w lutym. To nie tylko poprawa, lecz także wynik znacznie lepszy od oczekiwań. Rynek spodziewał się bowiem wskazania na poziomie 51,4 pkt. Według danych chińskiego urzędu statystycznego odczyt był jeszcze lepszy: 53,8 pkt. Poprawiły się także dane dla przemysłu, choć międzynarodowy wskaźnik wciąż jeszcze znajduje się lekko pod kreską, czyli poniżej granicy 50 pkt (49,7 pkt). Na rynku nieruchomości odnotowano także wzrost cen nowych domów (w lutym o 3,6 proc.).
Złagodzenie obaw o stan chińskiej gospodarki zaowocowało zahamowaniem wzrostu cen innego surowca, uważanego za bezpieczną przystań – złota. Kruszec ten miał znakomity początek roku, gdy w ciągu sześciu tygodni podrożał o niemal 20 proc. Od połowy lutego jego kurs się zatrzymał w przedziale 1200–1270 dol. za uncję. Zdaniem Piotra Bujaka potencjał wzrostu został już w przypadku tego metalu wyczerpany.
– Ustąpiły największe obawy o kondycję dużych rynków wschodzących takich jak Chiny i Brazylia. To spowodowało, że zmniejszyła się awersja do ryzyka na globalnych rynkach finansowych, dlatego widać wyraźne odbicie cen złota. Widoczne było to na początku tego roku i powinno się zatrzymać, ponieważ nie ma dużego potencjału do dalszego wzrostu cen tego szlachetnego kruszcu – podkreśla.