Zacząłem zastanawiać się na tym swoim nudnym, ale normalnym życiem. Żyję już 50 lat, chodziłem do normalnych szkół, normalnie pracowałem, a w zasadzie służyłem naszemu nieszczęśliwemu państwu, teraz spokojnie żyję sobie na emeryturze w normalnej rodzinie i co ważne, nigdy nie zmieniłem płci, czy też orientacji seksualnej. Dlatego nie jestem ciekawą postacią dla naszych „postępowych” w większości mediów. Obserwuję to i tak sobie myślę, co musiałbym zrobić, aby zostać celebrytą, osobą z pierwszych stron gazet, osobą zapraszaną do studia telewizyjnego. Czym więc kierują się media dobierając osoby do ich promowania?
Wpadłem więc na kilka pomysłów, jak stać się sławnym, znanym i lubianym przez media.
Gdybym tak na przykład dał sobie wyciąć …to i owo, to może został/a/bym posłem lub senatorem. Zmienił/a/bym sobie imię i nazwisko na jakieś powiedzmy: Karolina Wojewódzka (imię i nazwisko przypadkowe). Będąc już osobą trendy miał/a/bym większe szanse zostać przedstawicielem naszego narodu w parlamencie. Wówczas już piękna kariera przede mną. Niezłe pobory posła lub senatora, wywiady, spotkania, zaproszenia do reżimowej tefałpe, do tefałenu oraz polsatu. Innymi słowy: „życie jak w Madrycie”.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Uczestnictwo w życiu politycznym to nie jedyna szansa na sukces medialny. Mógł/a/bym zostać też „artyst/k/ą” przez duże „A”. Jako piękna kobieta mógł/a/bym wziąć udział w jakimś powiedzmy konkursie piosenki. Natura nie obdarzyła mnie co prawda jakimś pięknym głosem – pamiętam jak w szkole podstawowej na lekcji wychowania muzycznego zacząłem śpiewać piosenkę, którą mieliśmy się nauczyć, to pani nauczycielka przerwała mi mówiąc: – Sławku, nie śpiewaj, powiedz tylko słowa piosenki – ale można przecież spróbować. Brak umiejętności wokalnych nie jest dziś przecież przeszkodą w zrobieniu kariery piosenkarskiej. Zapuścił/a/bym sobie brodę i spróbował/a swoich sił w Konkursie Piosenki Eurowizji – a co, trzeba sobie stawiać wysoko poprzeczkę. W tym elitarnym konkursie miała/bym duże szanse i myślę, że sukces murowany. Gdyby tak się jednak nie stało to zawsze możnaby oskarżyć jury konkursu o transseksofobię, homofobię, kołtuństwo, brak tolerancji lub coś podobnego – zarzut znalazłby się na pewno.
Gdybym nawet nie zrobił/a kariery politycznej, czy artystycznej to nic nie stoi na przeszkodzie, aby zostać celebryt/k/ą, czyli człowiekiem mediów. Musiał/a/bym oczywiście przyjąć jakiś ładny pseudonim artystyczny, np. Sławalala, no i drzwi mediów byłyby otwarte przede mną. Był/a/bym zapewne zapraszany/a do polsatu i tefałenu na debaty. Oczywiście jako kobieta szanował/a/bym swoją tożsamość i biada temu kto nazwie mnie „tym czymś”. Wówczas walę w mordę i oblewam adwersarza tym co mam pod ręką. Rozważył/a/bym też pozwanie takiego niemiłego delikwenta do sądu. Czyż nie równie piękna perspektywa?!
A gdybym tak zmienił orientację seksualną? Szanse w wyborach naprawdę byłyby większe i wraz z trzódką filozofa z Biłgoraja zasiadałbym w ławach sejmowych. Oczywiście niezwłocznie włączyłbym się w walkę o prawa do zawierania związków partnerskich, do adopcji dzieci etc., a to wiąże się z popularnością no i …obecnością w mediach oczywiście. Wywiady, konferencje, debaty, parady równości …wszędzie obecny – prawda, że miła perspektywa?!
Czyż nie byłoby pięknie? Sława, popularność, pieniądze, kariera …etc. etc.
OK., przestań Sławomir fantazjować i zejdź na ziemię.
Moim celem nie jest krytyka ludzi o odmiennych od normy orientacjach – ci zawsze byli, są i będą i nie przeszkadzają mi (oczywiście dopóki nie wchodzą mi w drogę i nie żądają dla siebie wyimaginowanych praw) – lecz wskazanie jakości i poziomu dzisiejszych najbardziej liczących się mediów. Dla nich nie jest ważne kim jesteś, co sobą reprezentujesz, jaką masz wiedzę i kompetencje. Ważne abyś był kontrowersyjny, ekstrawagancki, wyrazisty. Mediom chodzi przede wszystkim o wysoką oglądalność i zrobią wszystko, aby to osiągnąć, nawet kosztem jakości. Żenująca tematyka debat zazwyczaj odbiega od najważniejszych spraw, ma być show, ma być kłótnia, ma być oblewanie wodą adwersarza, ma być mowa nienawiści, innymi słowy ma być cyrk. Niegdyś emitowano „Polskie ZOO” zaznaczając, że jest to program satyryczny, dziś mamy „Polski Cyrk” bez wskazania, że jest to satyra, i ma on miejsce we wszystkich niemal mediach i przez większość czasu antenowego. Osoby poważne, merytoryczne, kulturalne nie są atrakcyjne dla mediów, te potrzebują showmenów, cyrkowców.
Ja wybieram jednak dalsze spokojne, nudne, ale normalne, a więc jakże piękne, życie zwykłego śmiertelnika. Cóż, takie czasy, czasy sprzyjające normalnym inaczej.
Foto: Wikimedia Commons