Dramatyczna sytuacja w Lublinie. Kobieta zgłosiła się na SOR i po wykonaniu badań wyszła ze szpitala tego samego dnia. Trzy dni później doszło do tragedii.
64-letnia kobieta doznała urazu na stoku narciarskim. Udała się więc na Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR) Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego. Sygnalizowała kontuzję ręki.
Jej syn twierdzi jednak, że miała nietypowe objawy takie jak gorączka, nudności, ból głowy. Na miejscu poszkodowana została poddana badaniom. Wykonano tomografię głowy oraz prześwietlenie ręki, a następnie kobietę odesłano do domu.
Tam zaczęło dziać się bardzo źle. Pani Joanna, bo tak nazywała się kobieta, zaczęła czuć się gorzej. Już kolejnego dnia trzeba było wzywać pogotowie. Ambulansem kobietę odwieziono do szpitala.
Tragedia w Lublinie. Kobieta zmarła choć wcześniej była na SOR
Po przewiezieniu do szpitala okazało się, że u poszkodowanej doszło do zakażenia. Niestety nie udało się jej uratować. 64-letnia kobieta zmarła, a sprawa trafiła do prokuratury.
– Prosta morfologia już wtedy pokazałaby, że jest stan zapalny, że jest wysokie CRP. Mama dostałaby antybiotyk i wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej – mówi syn zmarłej, Krzysztof.
Obecnie prowadzone jest śledztwo w kierunku art. 155 Kodeksu karnego, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci. Póki co nikomu nie przedstawiono zarzutów. Przeprowadzono sekcję zwłok, trwa oczekiwanie na jej wyniki. Przedstawiciele placówki medycznej nie chcą komentować sprawy.
źródło: TVN24