Kulisy śmierci dwóch duchownych w Sosnowcu wstrząsnęły Polską. Młody diakon Mateusz B. został znaleziony z ranami kłutymi na ciele, zaś ks. Robert Sz. rzucił się pod pociąg. Teraz ujawniono kolejne szczegóły bulwersującej sprawy.
Nie milkną echa morderstwa i samobójstwa w Sosnowcu. Makabryczną sprawę wyjaśniają aktualnie śledczy z Prokuratury Okręgowej z tego miasta. Tymczasem w mediach pojawiają się kolejne szczegóły…
Dziennikarze „Faktu” informują, że ks. Robert miał dość burzliwą historię. Duchowny był wielokrotnie przenoszony na różne parafie. Pełnił posługę m.in. w sosnowieckim szpitalu, w parafii w Bukowinie oraz Jaworznie. Przez ostatnie cztery lata pracował jako wikary w parafii św. Joachima w Sosnowcu.
Morderstwo i samobójstwo duchownych w Sosnowcu. Ujawniono nowe fakty
Jednak w czerwcu 2022 roku biskup chciał go skierować do kolejnej parafii. Tym razem przy bazylice w Dąbrowie Górniczej. Wiadomo, że ks. Robert Sz. nie chciał zmiany. Udało mu się odwlec decyzję o rok.
Ostatecznie biskup przydzielił mu rolę pomocy duszpasterskiej, przez co był traktowany na równi z młodymi diakonami. – Bardzo źle to znosił. Mówił, że chce przetrwać rok i wybiera się do zakonu – relacjonuje anonimowy informator „Faktu”.
Nie było również tajemnicą, że młody diakon Mateusz B. był lepiej traktowany niż ks. Robert Sz. – Praktykant zdobył zaufanie proboszcza, asystował mu w pogrzebach, ksiądz Robert był pomijany – podkreśla informator.
Wiadomo, że młody diakon cieszył się dobrą opinią wśród parafian. – Był u mnie w tym roku z kolędą. Opowiadał nam o tym, że kończy seminarium. Był taki szczęśliwy. Prosił nas o modlitwę w jego intencji, by pomyślnie skończył szkołę – relacjonuje parafianka.
Dlaczego został zamordowany? Co było przyczyną zabójstwa? Tego na razie nie wiadomo. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ks. Robert przechodził kilka lat temu załamanie nerwowe i miał problemy osobiste…