Do niecodziennej sytuacji doszło w krakowskim „Okrąglaku”, kawiarni umiejscowionej w Parku Jordana. Gdy nad miastem rozpętała się burza w budynku chciało schronić się kilkadziesiąt osób, w tym dzieci. Wszyscy zostali jednak wyrzuceni przez najemcę lokalu.
Do zdarzenia doszło w piątek 24 sierpnia około godziny 17. Wówczas nad Krakowem rozpętała się groźna burza. Kilkadziesiąt osób, które spędzały czas w Parku Jordana postanowiły schronić się w pobliskiej kawiarni. Wśród osób, które chciały uciec przed deszczem była również grupka dzieci.
Wszyscy zostali jednak usunięci z budynku przez najemcę budynku, Kazimierza Cholewę (dzierżawi budynek od ponad 25 lat. W pawilonie w okresie od wiosny do jesieni działa kawiarnia i restauracja). „Kiedy pada deszcz, nie siedzi się w parku, ale idzie do domu. „Okrąglak” jest wtedy zamykany. To kawiarnia, nie schronisko!” – powiedział Cholewa w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Czytaj także: Leszek Bubel w układzie. Materiał Fundacji LEXNOSTRA
O zdarzeniu poinformowana została kancelaria prezydenta Krakowa, Jacka Majchrowskiego. „Informację w tej sprawie przesłał do Jacka Majchrowskiego jeden ze świadków, a jednocześnie radny dzielnicy Zwierzyniec Paweł Kowalski” – czytamy na łamach krakowskiej „GW”.
„Będziemy próbowali wyjaśnić, jakim prawem prezes Cholewa nie pozwolił schronić się przed deszczem w pawilonie, narażając tym samym dzieci na niebezpieczeństwo” – mówi Agnieszka Wantuch, radna dzielnicy Krowodrze.
Powinni coś zamówić?
Innego zdania jest Konrad Berkowicz, polityk partii Wolność. On słowa Wantuch nazywa „wariactwem”.
„Rozumiem, że można mieć swoją ocenę MORALNĄ zachowania właściciela knajpy. Ktoś może mu zarzucić, że powinien był pomóc, w końcu wiele by go to nie kosztowało. Ktoś inny mógłby go bronić, że pewnie zawsze jak pada zwalają się mu tam ludzie i obsługa ma dodatkową robotę przy zmywaniu podłogi, więc Ci, którzy szukają schronienia, powinni coś zamówić” – napisał na swoim profilu w serwisie Facebook.
„Kwestie ETYCZNE – nie PRAWNE. Oburzeni powinni więc zastosować bojkot konsumencki: ostentacyjnie nie korzystać z tej knajpy. Tymczasem rodzice pytają: JAKIM PRAWEM. Jak to, do cholery, jakim? PRAWEM WŁASNOŚCI. Człowiek płaci za to, żeby mieć tam SWÓJ LOKAL. Tak jak ludzie płacą za to, by mieć SWOJE MIESZKANIE w Krakowie. Jest przekonany, że gdybym podczas burzy wparował do mieszkania jednego z tych rodziców, to by mnie wypraszali, a na moje pytanie, jakim prawem, wezwaliby policję. I słusznie!” – dodaje.