1 listopada ub. r. upamiętniliśmy 70. rocznicę przybycia do Nowej Zelandii polskich dzieci, zwanych również „Dziećmi z Pahiatua”. Choć o wydarzeniach, które rozegrały się w naszym kraju we wrześniu ’39 i które toczyły się przez kilka najbliższych lat, mówi się wiele, mało kto z nas potrafi odpowiedzieć na pytanie, co stało się z polskimi uchodźcami ze Związku Sowieckiego.
Niestety, większość z nich pozostała na obczyźnie – zostali porozrzucani po odległych rejonach świata, od Iranu po Indie, Meksyk, Afrykę, aż po Nową Zelandię. To właśnie do stolicy Nowej Zelandii 1 listopada 1944 r. zawinął amerykański transportowiec z polskimi dziećmi na pokładzie. Spośród ośmiuset osobowej załogi ponad połowę stanowiły sieroty.
By opowiedzieć historię przybycia polskich dzieci do odległej i egzotycznej – z punktu widzenia Europejczyków – Nowej Zelandii, musimy cofnąć się w czasie do roku 1939. Wydarzenia z tamtego okresu oraz fakt, iż to właśnie od tego momentu Sowieci rozpoczęli zsyłkę obywateli polskich na Syberię, znane są zapewne każdemu z nas. Wiemy również, że sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie dwa lata później, kiedy to III Rzesza zdecydowała się zaatakować Związek Sowiecki. Polski rząd na uchodźstwie, z generałem Władysławem Sikorskim na czele, nie mógł przejść obok tych wydarzeń obojętnie. Pakt Sikorski – Majski z 30 lipca 1941 roku otworzył nową kartę w stosunkach między rządem RP a ZSRS. Dzięki podpisaniu układu pojawiła się możliwość wyprowadzenia tysięcy Polaków zesłanych w głąb sowieckiego terytorium i uformowania armii pod dowództwem gen. Władysława Andersa.
Czytaj także: Zarys historii Armii Krajowej
Dzięki staraniom polskiego rządu oraz współpracy z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi, przed polskimi uchodźcami pojawiła się nowa możliwość na odzyskanie choć namiastki „normalnego” życia: zamieszkanie w bezpiecznych miejscach w różnych rejonach świata. Jeden z największych ośrodków dla polskich dzieci i ich opiekunów powstał w Nowej Zelandii, choć samo jego powstanie należy zaliczyć do szczęśliwego zbiegu okoliczności.
Dzięki pertraktacjom Sikorskiego z ówczesnym prezydentem Meksyku Manuelem Ávilą Camacho i pomocy rządu USA, setki Polaków uzyskało schronienie w latynoamerykańskim kraju. 16 maja 1943 roku amerykański transportowiec „Hermitage” wyruszył w drogę z Bombaju do Meksyku, zabierając na pokładzie ponad siedmiuset Polaków. Statek skierowany został w stronę Melbourne w Australii, a następnie do stolicy Nowej Zelandii – Wellington. Postój w porcie trwał wiele godzin. Mimo iż nikomu w tym czasie nie pozwolono zejść na ląd, wieść o przybyciu Polaków rozeszła się po mieście z prędkością błyskawicy. Przyczynili się do tego m.in. konsul RP w Wellington wraz z żoną, hrabiną Marią Wodzicką (warto zaznaczyć, iż Maria była również delegatką Polskiego Czerwonego Krzyża; wraz z mężem, Kazimierzem Wodzickim, została pośmiertnie odznaczona za swoje zasługi Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski), oraz wyjątkowo przychylnie nastawieni do Polaków żołnierze nowozelandzcy, którzy wraz z naszymi rodakami podróżowali na pokładzie „Hermitage”. Dzięki Wodzickiej do portu napłynęły liczne dary, w tym niezwykle potrzebne ubrania oraz lekarstwa.
Maria Wodzicka nie spoczęła jednak na laurach. Jako delegatka PCK starała się wziąć sprawy w swoje ręce; udawała się na rozmowy z osobami z tzw. „wyższych sfer” oraz z żoną samego premiera Nowej Zelandii. W sprawę zaangażował się również Nowozelandzki Czerwony Krzyż. 13 listopada ’43 roku tamtejsze Ministerstwo Spraw Zagranicznych zwróciło się do polskiego konsulatu z niezwykłą wiadomością: jeśli zechcecie umieścić polskie dzieci w Nowej Zelandii, my nie będziemy widzieli ku temu żadnych przeszkód. Oficjalnie rozmowy na ten temat rozpoczęły się już miesiąc później. Po załatwieniu wszystkich formalności oraz wyborze odpowiedniego miejsca (ustalono, iż najlepsze warunki dla rozwoju dzieci panują w dogodnie położonym obozie w Pahiatua), 12 października 1944 roku na pokładzie „General Randall” grupa Polaków licząca ponad osiemset osób wyruszyła w drogę z Bombaju do Wellington. Transportowiec zawinął do nowozelandzkiego portu 1 listopada. Wtedy też dla setek polskich dzieci rozpoczęło się nowe życie.
Autor: Karolina Orlińska
Obóz Narodowo-Radykalny
Fot.: http://kresy-siberia.org/muzeum