Od czasu wybuchu rewolucji seksualnej, demoliberałowie, przypuścili zmasowany atak na tradycyjne wartości. Dostaje się religii, rodzinie i Ojczyźnie. Jednak wyjątkowo próbują obrzydzić społeczeństwu dwie rzeczy: nasze przywiązanie do ideałów, które reprezentujemy i skłonność do poświęceń by zrealizować je w rzeczywistości.
Elastyczni konformiści idący z „postępem”, potulni podwładni przytakujący szefom, w końcu materialiści, których poglądy można kupić. To oni właśnie dziś są najbardziej promowani. To grupy, które nie myślą samodzielnie. Jednak najniebezpieczniejszym tworem są Ci, którym się wydaję, że ich poglądy są wypracowane przez nich samych. Twierdzą, że ich myśli są połączeniem wielu idei występujących na świecie. Chodzi mi o tych wszystkich, chodzących po naszej planecie, z „otwartymi umysłami”, z których wiatr wywiał wszystko, co pożyteczne. Trafnie wyraził się o nich Chesterton, mówiąc: Otwarty umysł to w rzeczywistości przejaw ogłupienia, tak jak otwarte usta. Gotowi są oni zmieniać poglądy w zależności od chwili i pod wpływem emocji. Gdy tylko nadejdzie kolejna, łatwa idea, to wtedy nieposiadająca drzwi, bo wiecznie otwarta, głowa, chłonie ją, jako swoją. Powoduje to kolejna zmianę w światopoglądzie. To, co myślał wczoraj już się nie liczy, bo ważny jest „postęp”. Takie osoby nie mają stałych wartości w życiu. Jedyne, co sobą zawsze reprezentują to konformizm.
Nie trudno sobie wyobrazić, jaką wściekłość wzbudzają w nich Ci, dla których Bóg, honor i Ojczyzna to kręgosłup życia. To podstawowe ideały, którymi kierują się od codzienności po wielką politykę. A jaką zazdrość wzbudza w „otwartych umysłach” fakt, że ktoś może coś poświęcić dla jakiejś wartości. Oni tego nie potrafią. Z prostej przyczyny. Nie wiedzą czy to, co wyznają dzisiaj będzie dla nich aktualne jutro. Ich chwilowe poglądy nie są w stanie sprawić by mogli dla nich zrezygnować z wygody.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Demoliberałowie uznali, że są w niebezpieczeństwie. Dlatego zaczęli do obiegu wprowadzać fałszywe pojęcie fanatyzmu. Sprytnie połączyli to z wszelkiej maści terrorystami by opinii publicznej kojarzyło się to negatywnie. Takim poglądem przesiąknięte są media i edukacja. A przecież fanatyk to człowiek, który jest w stanie wiele ofiarować dla idei. W swoich działaniach zastępuje kilka osób. Czy to coś złego? Jednak trzeba pamiętać, że gdy fanatyk nie próbuje siebie to przestaje się rozwijać. W konsekwencji tej stagnacji może dojść do nieprzemyślanych decyzji i czynów. Na to właśnie „otwarte umysły” zaczęły zwracać uwagę, tworząc kłamliwy obraz.
W taki sam sposób możemy postąpić z innymi pojęciami. Ludzka miłość może doprowadzić do chorej zazdrości. Przez codzienne bieganie można nabawić się kontuzji kostki. Czy to jest pozytywne? Wiele naszych działań, wywołuje niepożądany skutek, jednak żadnego z nich nie skazujemy na ostracyzm.
Mają rację, jeśli czują się zagrożeni. Jednak pomyli się w naszej ocenie. Nie jesteśmy jeszcze fanatyczni. Zdarza się, że rzucamy frazesami ale nie potrafimy poświęcić choćby kilku godzin w tygodniu dla Polski. Mamy dużo do zrobienia, jeśli chcemy dogonić najlepsze wzorce. Historia pokazuje, jak wiele brakuje nam do husarzy wdzierających się tak głęboko we wraże szeregi, że dookoła tylko przeciwnik. Do żołnierzy polskiego podziemia, którzy wykonywali brawurowe akcje ryzykując życiem. Nie o siłę fizyczną mi chodzi ale o to ile poświęcili dla tego, co było dla nich najważniejsze.
Z pięknego słowa, fanatyzm, uczyniono obelgę, którą obrzuca się przeciwnika. Doszło do tego, że sami, gdy chcemy kogoś obrazić, wyśmiać to stosujemy tę szkodliwą retorykę. Ja jednak, gdy ktoś nazywa mnie fanatykiem, dziękuję mu za komplement, na który nie zasłużyłem.
W codziennym trudzie, dążenia do ideału fanatyka, pamiętajmy słowa Jana Mosdorfa z „Wczoraj i jutro”. Jesteśmy fanatykami, bo tylko fanatycy umieją dokonać wielkich rzeczy.
fot. Wikimedia Commons