Katastrofa podwodnego okrętu „Hunley” od wielu lat ekscytowała naukowców w Stanach Zjednoczonych. Wydaje się, że dopiero teraz udało się wyjaśnić zagadkową śmierć załogi i zniszczenie okrętu. Wszystko przez nieznajomość zjawiska fali uderzeniowej pod powierzchnią wody.
„Hunley” to okręt podwodny, który w czasie wojny secesyjnej należał do konfederatów. Był to jednocześnie pierwszy okręt podwodny, który z sukcesem przeprowadził akcję zatopienia jednostki przeciwnika. Sukces nie jest jednak stuprocentowy, ponieważ z całej akcji nikt nie powrócił żywy. Okręt, którego misja odbywała się 17 lutego 1864 roku, został odnaleziony dopiero w roku 1995, a pięć lat później wydobyto go na powietrze. Odbył się wówczas uroczysty pogrzeb członków załogi, a okręt poddano badaniom.
Bardzo długo naukowcy nie mogli dojść do tego, w jaki sposób zginęli członkowie załogi. Najbardziej zaskakujące było to, że w momencie odnalezienia ich ciał odkryto, że nie próbowali wydostać się z okrętu, nie utonęli. Śmierć musiała przyjść do nich nagle. Wygląda jednak na to, że naukowcom w końcu udało się rozwiązać zagadkę „Hunleya”.
Aby ją zrozumieć, wyobraźmy sobie, jak wyglądała cała akcja. Był to jeden z pierwszych okrętów podwodnych, zanurzyć mógł się na zaledwie 20 minut. Miał dziewięcioosobową załogę, jego kadłub wykonano z… kotła od lokomotywy, a brak powietrza sygnalizowała gasnąca świeca. Nie trzeba więc dodawać, że w tym przypadku „torpeda” nie oznacza takich torped, jakie znamy dzisiaj. Była to po prostu beczka prochu zaczepiona na około 60-metrowej linie, którą załoga okrętu musiała „trafić” w okręt nieprzyjaciela. I to faktycznie się udało, załoga zatopiła okręt USS „Housaltonic”, który uczestniczył w blokadzie Charlestonu. Nie przewidziano jednak wszystkiego.
Jak wyjaśnia dr Rachel Lance, winę za śmierć załogi ponosi… fala uderzeniowa, która w wodzie rozchodzi się o wiele szybciej niż w powietrzu. Wiele wskazuje na to, że wówczas o tym nie wiedziano. – Fala uderzeniowa po wybuchu rozchodzi się w wodzie z prędkością 1,5 km na sekundę, pięć razy szybciej niż w powietrzu. Po upływie sekundy zwalnia, ale i tak potrzebowała zaledwie 60 milisekund, aby przeniknąć przez płuca ludzi w okręcie podwodnym. Rozerwała tkankę płucną, napełniając ją krwią, a śmierć członków załogi nastąpiła praktycznie natychmiast – mówi dr Lance.
Jak widać okazało się, że dystans 60 metrów, jaki pozostawiła sobie załoga, był zdecydowanie za krótki. Załoga zginęła praktycznie natychmiast po uderzeniu, stąd wśród członków załogi nie ma śladów paniki ani ucieczki.