Dziennikarze „Rzeczpospolitej” i Polskiego Radia dotarli do nieznanego dotąd listu Jana Rokity do Bronisława Geremka z 1990 r. Dotyczył on niszczenia akt służb przez funkcjonariuszy MSW. List w nieznanych okolicznościach trafił do… Czesława Kiszczaka.
Dziennikarze odkryli list w Hoover Institute w Stanford w Stanach Zjednoczonych. To tam znalazło się archiwum komunistycznego generała Czesława Kiszczaka.
Jan Rokita szefował wówczas Komisji Nadzwyczajnej do Zbadania Działalności MSW, zaś Bronisław Geremek stał na czele Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego.
Rokita alarmuje Geremka, że funkcjonariusze MSW „metodycznie” niszczą akta komunistycznych służb. „Szanowny Panie Profesorze, pragnę zwrócić pańską uwagę na nasilające się informacje dotyczące metodycznego niszczenia archiwów MSW na terenie całego kraju.” – pisał Rokita.
Czytaj także: Kukiz o powrocie Tuska. „Wątpię, żeby Schetyna był takim frajerem”
Polityk podkreślał, że w jego ocenie w ostatnich dniach akcja ta przybiera „charakter zjawiska panicznego, nie otaczanego nawet przez resort szczególną tajemnicą”. Jak tłumaczył, świadczy o tym m.in. „jawne rozpalanie w lasach ognisk przez funkcjonariuszy MSW, w których okoliczna ludność znajduje niedopalone resztki materiałów operacyjnych MSW”.
Według dziennikarzy „Rz” i Polskiego Radia Rokita przytaczał szereg dowodów i relacji świadków. Apelował również do Geremka, aby ówczesny rząd nie pozostał bierny w tej sytuacji. Zaznaczył, że nie chce „być w przyszłości wymieniany przez historyków jako ten, z którego winy zniszczono te materiały”.
Źr. dorzeczy.pl; Polskie Radio