Na Litwie rozpoczął się dzisiaj bojkot centrów handlowych. Akcja społeczna, której celem jest zademonstrowanie niezadowolenia z wysokich cen produktów, ma potrwać trzy dni. Inicjatorzy bojkotu proponują Litwinom, aby w ciągu trwania protestu robili zakupy na targowiskach oraz w małych sklepach, a centra handlowe omijali szerokim łukiem.
Akcja ma swój nieoficjalny symbol, którym jest kalafior, kosztujący na Litwie aż 3,49 euro. Inicjatorzy bojkotu przypominają, że jeszcze dwa lata temu, przed wprowadzeniem euro, cena kalafiora kształtowała się w okolicach 3 litów (odpowiednik około 0,87 euro).
Na temat bojkotu wypowiedział się premier Algirdas Butkevičius, który stwierdził, że wprowadzenie europejskiej waluty w żadnym stopniu nie wpłynęło na wzrost cen w jego kraju. Za wysokie ceny są winni – według niego – wyłącznie handlowcy. Jednocześnie przyznał, że nie wierzy w skuteczność tego typu inicjatyw jak bojkot centrów handlowych.
Czytaj także: Coraz drożej w dyskontach. Podwyżki najbardziej odczuły rodziny. W najlepszej sytuacji są seniorzy
W nieco innym tonie wypowiada się litewski deputowany, komisarz UE ds. zdrowia i bezpieczeństwa Vytenis Andriukaitis. Według niego: „Nieuczciwość na rynku jest problemem stałym, a takie upublicznienie sprawy jest potężną bronią w walce z nieuczciwością”.
Jak pokazują dane litewskiego Departamentu Statystyki, w ciągu ostatnich dwóch lat ceny produktów żywnościowych i napojów wzrosły średnio o 2,7 proc. W takie informacje nie wierzy Prezes Litewskiej Narodowej Federacji Konsumentów Alvita Armanavicziene. Stwierdziła ona, że państwo ukrywa przed Litwinami rzeczywistą statystykę, według niej głównym odpowiedzialnym za sytuację są centra handlowe: „władza przymyka oczy na fakt, że duże sieciówki w kraju zajmują 80 proc. rynku detalicznego”.
Czytaj również: Sklep w kieszeni. E-handel to za mało, nadchodzi m-handel