Chociaż Polacy z wiadomych względów bardzo emocjonowali się meczami naszych szczypiornistów z Rosją czy Niemcami, to dzisiejsze starcie z Katarem jest jeszcze ważniejsze. Ma stawkę wyższą nawet od finału mistrzostw świata. Gramy o zachowanie sensu organizowania tego typu turniejów.
Małe wprowadzenie dla osób, które nie śledzą na bieżąco wydarzeń ze świata piłki ręcznej. Nasz dzisiejszy rywal ma niewiele wspólnego z Katarem. W drużynie tej występują m.in. urodzony w Czarnogórze Żarko Marković (czołowy strzelec tych mistrzostw), pochodzący z Hawany Rafael Capote, Egipcjanin Hassan Mabrouk czy nawet Bertrand Roine, który zdążył już zdobyć mistrzostwo świata z reprezentacją Francji. Ogółem w kadrze naszych przeciwników jest kilku rodowitych Katarczyków.
Wszyscy zawodnicy, którzy w reprezentacji Kataru znaleźli się tuż przed mistrzostwami, zostali do tego przekonani przez katarskich szejków. Argument wszystkim dobrze znany – w grę wchodziły sumy przekraczające pół miliona euro. Podobno kuszony był także nasz Krzysztof Lijewski.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Nie do końca wiadomo również kto tak naprawdę wspiera z trybun drużynę gospodarzy. Oczywiście dużą część stanowią sami Katarczycy, jednak na wszelki wypadek ściągnięto także grupę zagranicznych kibiców, którzy za doping podczas meczów otrzymają po dwa tysiące euro.
Nie jest niczym nowym, że pieniądze odgrywają w sporcie ogromną rolę oraz że wzrasta ona z roku na rok. Jednak sam fakt, iż rywalizacja w poszczególnych dyscyplinach dzieli się na klubową oraz reprezentacyjną oznacza, że występują pomiędzy nimi różnice. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że podczas rozgrywek klubowych o najważniejsze trofea niemal zawsze walczą drużyny za którymi stoi największy kapitał. Rywalizacja drużyn narodowych była do tej pory przynajmniej częściowo od tej wady uwolniona. W grę wchodziła bowiem także kwestia szkolenia w poszczególnych krajach, czy też zwykłej woli walki, co najlepiej widać zresztą po naszych reprezentantach, którzy nie są zbyt zgrani jednak zostawiają serce na boisku, co przynosi nadspodziewane efekty.
Katarscy szejkowie swoimi działaniami zacierają różnice pomiędzy rywalizacją klubową i reprezentacyjną. Jeśli ich drużyna wygra cały turniej będzie to oznaczało, że organizacja takich zawodów nie ma najmniejszego sensu. Piszę to w odniesieniu do piłki ręcznej, ale już za kilka lat w Katarze odbędzie się też piłkarski mundial. Kto wie czy do tego momentu nagle nie pojawi się zapis ułatwiający zawodnikom zmianę narodowości.
Trzymajmy kciuki za naszą reprezentację, oby wyleczyła dziś Katar ze skrajnie materialistycznego podejścia do rywalizacji sportowej. A jeśli przegramy? Będzie to raczej porażka z drużyną Reszty Świata.
Fot: Lusail Sports Arena / Commons Wikimedia