Portal wMeritum.pl przeprowadził wywiad z jednym z najbardziej rozpoznawalnych artystów w Polsce, a jest nim Manuel Rengifo Diaz czyli Mesajah. Muzyk opowiedział nam między innymi o swojej przyszłości, planach o nowej płycie i o popularności w swoim rodzinnym mieście. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z artystą!
Krzysztof Chałabiś: Kiedyś jeszcze możemy się spodziewać płyty Natural Dread Killaz? Jest w ogóle taka koncepcja?
Mesajah: Właśnie zawiesiliśmy działalność jako NDK. W marcu pożegnalna trasa, więc płyty raczej nie będzie. Ten zespół to ostatnie kilkanaście lat mojego życia. Ciężko się podejmuje takie decyzje, ale widocznie tak musiało być. Mam jednak cichą nadzieję, że kiedyś nasze drogi jeszcze się zejdą i coś razem zrobimy. Rozwiewając wszelkie plotki i pomówienia, to wszystko miedzy nami okej. Po prostu każdy zajął się swoimi sprawami i nie ma tej iskry do działania, a muzyki nie da robić się na siłę i jeżeli nie wychodzi to naturalnie, to nie ma co z tym walczyć, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Czy uważasz, że to właśnie NDK wraz z Tobą przyczyniło się do popularności reggae na Dolnym Śląsku? W końcu One Love Festival jest jednym z większych w kraju.
Na pewno w jakimś stopniu tak. Na swojej drodze poznałem wielu ludzi, dla których akurat nasz zespół był pierwszym kontaktem z tego typu brzmieniami i od tego zaczęła się ich cała przygoda z tą muzyką. Jednak z samego tylko Wrocławia wywodzi się wiele zespołów reprezentujących ten szeroko pojęty gatunek. Długo przed nami istniało np. Tumbao czy Stage of Unity. W „naszych czasach” EWR również stacjonowało we Wrocławiu. Scena sound systemowa również ma się dobrze. Mamy nawet championa Splendid Sound! Jeżeli chodzi o One Love Sound Fest, to jestem z nim bardzo mocno związany od samych jego początków. Nikt się nie spodziewał przy pierwszej edycji, że ta impreza rozrośnie się aż do takich rozmiarów. Obecnie jest to największy halowy festiwal reggae w Europie.
Wielu ludzi na forach zarzuca Ci komercyjność poprzez udział w programach rozrywkowych. Jak się do tego ustosunkujesz?
Jakbym miał się przejmować co ludzie piszą na forach to bym z domu nie wychodził <śmiech>. A tak poważnie, to zastanawia mnie tylko czym według nich ta „telewizja” różni się od innych mediów, jak np. Internet. W obecnych czasach te dwa światy funkcjonują na bardzo podobnych zasadach. To czy wrzucam klip to do siebie na FB, czy leci w TV nie ma dużej różnicy. To tylko forma docierania do ludzi. Wiem, że część widzi to przez pryzmat „sprzedawania się”, ale krótko mówiąc mam to w d*pie. Jestem muzykiem, więc robię i gram muzykę. Nie idę do telewizji tańczyć na lodzie, ani robić z siebie debila w jakimś idiotycznym show, tylko robię to samo co w domu, w studiu i na scenie – gram i śpiewam. Druga sprawa to czym jest ta cała „komercyjność”? Nie oszukujmy się… w momencie gdy muzyk bierze pierwszą złotówkę za swoją twórczość i ma zamiar to kontynuować, to staje się artystą komercyjnym. Patrząc na to w ten sposób to tak, jestem artystą komercyjnym. W pewnym momencie życia muzyka zaczęła zajmować tyle miejsca i czasu w moim życiu, że naturalnie stała się moim zawodem. Wydaje mi się, że takie oceny można wydawać jeżeli się kogoś osobiście zna i wie jakie ma do tego tematu podejście. Czy traktuje muzykę tylko jako źródło siana, nie patrząc na nic (często takie osoby tak samo szybko znikają, jak i się pojawiają), czy jednak muzyka zawsze pozostaje na 1. miejscu, a sprawy materialne nigdy nie są ważniejsze od jej samej i nie będą celem a środkiem. W każdym razie, jak śpiewa mój kolega Kapitan Kacezet… „niech gadają…”.
Kiedy planujesz wydać swoją czwartą solową płytę?
Razem z Riddim Bandits zaczęliśmy właśnie pracę nad nowym materiałem, ale nie ma co teraz gadać o jakichkolwiek datach. Na pewno nie będzie to szybciej niż jesień 2015.
Masz peruwiańskie korzenie, ale urodziłeś się w Polsce. Czy czujesz się patriotą? Polska to Twój prawdziwy dom?
Zależy w jakim kontekście pytasz o patriotyzm. Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. A czy jest to mój prawdziwy dom? Stawiając to pytanie ukazałeś to, co mnie najbardziej boli. Czemu miałbym się nie czuć, że to mój prawdziwy dom? Czy to, że mój ojciec pochodzi z innego kraju robi ze mnie obcego? Czuje się u siebie jak każdy inny Polak. Tu się urodziłem i tu się wychowałem, i czuje się jak najbardziej jak w domu. I chociaż częściej się wstydzę za rodaków niż jestem z nich dumny, to kocham ten kraj. Wielokulturowość to nic strasznego, nie zamykajmy się na to co inne i obce, bo wiele się możemy od siebie nauczyć. Jedni postrzegają mnie jako kundla i mieszańca, a inny jako barwną postać, ja sam czuję się bogatszy o moją peruwiańską część, bo mogę z obu kultur czerpać to, co najlepsze.
W kilku wywiadach wspominałeś, że Twoja przygoda z muzyką zaczęła się od salsy. Chciałbyś wydać kiedyś swoją płytę w rodzimych rytmach?
Niewykluczone, chociaż takich planów póki co nie mam. Ta muzyka cały czas mi towarzyszy i gra w sercu. Mój tato grał tą muzykę przez wiele lat, od dziecka miałem ją w domu.
W jakiej kondycji jest według Ciebie reggae w Polsce? Czy widzisz jakichś perspektywicznych, młodych wykonawców na naszej scenie?
Zależy jak na to patrzeć… To, że reggae jako takie pojawiło się w mediach na pewno w jakiś sposób przyczyniło się do popularyzacji tej muzyki, jednak według mnie mało pojawia się świeżych i nowych postaci czy zespołów, które reprezentują jakiś poziom. Amatorskie nagrywki plus YT dały nam morze „zajawkowiczów”, którzy nagrywają sobie po domach. Wszystko okej, jednak czasem wydaje mi się, że brakuje im trochę samokrytyki, co za tym idzie każdy, dosłownie każdy może dzisiaj nagrać swój kawałek i wrzucić go w sieć, nawet ci którzy jakby to ująć… „może i śpiewają, ale chyba nie do tej piosenki” <śmiech>. Dlatego też ciężko mi śledzić podziemie. Jednak dobrze, że coś się dzieje, bo w tym morzu nowości jest kilku młodych, co mają potencjał i, co najważniejsze, kieszenie pełne pokory oraz głowę na karku, bo sam talent i „zajawka” niestety nie wystarczą.
Co do wokalistów/zespołów, które istnieją już kilka lat, to wielu z tych, którzy zaczynali budować tą scenę dawno odeszła od tego nurtu i skupili się na czymś innym. Mówię tu o takich ludziach jak Bob One, Jamal czy Marika. Nie wiem tylko dlaczego nadal są utożsamiani z reggae. Podsumowując starych ubywa, a nowych długo szukać. Nie orientuje się za bardzo, jak wygląda sytuacja na scenie sound systemowej, bo ostatnimi czasy nie miałem za bardzo czasu na czynne uczestnictwo.
Czy jest ktoś na polskiej scenie muzycznej z kim chciałbyś nagrać utwór? Dla Ras Luty taką postacią był Krzysztof Krawczyk i on swego dopiął celu.
Jest kilka postaci, ale nie ma co o tym teraz mówić, bo potem jeszcze z tego nic nie wyjdzie i zaczną dopiero się pytania <śmiech>.
Jesteś rozpoznawalny na ulicach Wrocławia? Czy Twoja popularność po „Szukając Szczęścia” zmieniła Twoje życie codzienne?
Na szczęście za dużo się nie zmieniło. Cenię sobie spokój i moje życie prywatne, i nie lubię zbyt dużego zmieszania. Ludzie podchodzą czasem do mnie zamienić parę słów, ale przeważnie na spokojnie. To miłe, bo czuję, że ta muzyka żyje wśród nich. Przeżywają przy niej swoje dobre i złe chwile. Dla mnie ta muzyka to całe moje życie. To nie kawałki napisane i skomponowane przez jakiś sztywnych gości, aby zrobić kilka hitów. Ludzie to czują i dla nich to również coś więcej niż tylko muzyka.
Kto jest twoim mentorem muzycznym? Kim się inspirujesz w życiu i kogo najczęściej słuchasz? Jest to ktoś z wykonawców reggae?
Może zabrzmi to banalnie, ale zdecydowanie Bob Marley. Od dziecka słucham jego utworów i jest w nich coś niesamowitego, nie do opisania. Jego muzyka jest ponad wszystkimi podziałami i trafia do ludzi w każdym wieku bez względu na kraj, język, pochodzenie czy wyznanie. Często wracam do jego muzyki i na każdym etapie życia odkrywam w niej coś nowego i rozumiem ją w inny sposób. Fenomenalne kompozycje, uniwersalne teksty i niepowtarzalne brzmienie i groove.
A teraz pytanie na koniec. W jakim mieście najlepiej Ci się gra koncerty klubowe?
Nie ma żadnej od tego reguły i to też by było trochę takie generalizowanie, bo każdy koncert jest inny i gra się go inaczej… Oczywiście mam swoje ulubione miejscówki, do których z chęcią zawsze wracam i bardziej są to dane miejsca niż miasta.