Pandemia koronawirusa doprowadziła do prawdziwego spustoszenia w wielu gałęziach gospodarki. Jedną z najbardziej dotkniętych jest gastronomia, która wciąż może oferować posiłki jedynie na dowóz i na wynos. Jak wynika z raportu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, którego wyniki opublikowała „Rzeczpospolita”, pracę w tym sektorze wkrótce może stracić nawet ćwierć miliona osób.
O tym, że z powodu pandemii koronawirusa gastronomia jest w fatalnej sytuacji, nie trzeba nikogo przekonywać. Jak wynika z raportu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej opublikowanego przez „Rzeczpospolitą”, w ubiegłym roku z tej gałęzi gospodarki mogło „wyparować” nawet 30 miliardów złotych. Dla porównania, w 2019 roku wartość gastronomii oceniano na 36,6 miliarda złotych.
Izba szacuje, że po zakończeniu obostrzeń pandemicznych nie otworzy się już co piąta restauracja, czyli około 15 tysięcy lokali. Obecna sprzedaż na wynos i dowóz nie jest wystarczająca i w większości miejsc stanowi zaledwie 5-10 procent dziennego obrotu sprzed lockdownu. Wyjątkiem są tu jedynie restauracje sieciowe i szybkiej obsługi, a także pizzerie i obiekty sprzedające sushi.
Jak czytamy w „Rzeczpospolitej”, w wyniku zwolnień w gastronomii pracę może stracić nawet ćwierć miliona Polaków. „Zmiana modelu pracy oznacza tez wielkie zwolnienia, pracę w sektorze zatrudniającym około miliona osób może stracić nawet 250 tysięcy osób” – czytamy.
Największy problem mają restauracje nastawione na ruch turystyczny, ale również lokale prestiżowe, nastawione na obsługę reprezentacyjną. Prezes Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej Jacek Czauderna w rozmowie z „Rzeczpospolitą” ocenia jednak, że około 90 procent rynku gastronomicznego już w tej chwili utraciło płynność finansową lub jest na jej granicy. Sytuacji nie ułatwia fakt, że wciąż nie widać na horyzoncie zapowiedzi otwarcia tej gałęzi gospodarki.
Czytaj także: Granice w Polsce znów będą zamknięte? Niedzielski zabrał głos
Źr.: Rzeczpospolita