Już w najbliższą niedzielę czeka nas II tura wyborów prezydenckich. Przy rodzinnych stołach, na forach internetowych, w mediach, w kręgu znajomych oraz wszędzie gdzie się da, ludzie zadają sobie jedno pytanie: Na kogo zagłosujesz? Jednak to, co potem słyszą niekiedy dalekie jest od jakiejkolwiek logiki.
Polacy to specjaliści od wszystkiego. Uchodzimy (tylko we własnych oczach) za znawców każdego tematu. Małysz odnosił sukcesy – każdy przed telewizorem był lepszym trenerem niż Tajner i wiedział, co Adam powinien zrobić, by kontynuować zwycięski marsz. Nasza piłkarska reprezentacja przegrywa – populacja ekspertów zwiększa się o 1000%. Nagle każdy wie, co powinien zrobić Smuda/Nawałka czy inny trener.
Nie inaczej jest przy wyborach. Czytam posty znajomych bądź nie znajomych na portalach społecznościowych, słucham ludzi na ulicy, rozmawiam z różnymi osobami i stwierdzam, że każda z tych osób powinna być zaproszona do studia telewizyjnego/mieć własną rubrykę w gazecie tudzież portalu. Sami eksperci.
Czytaj także: NASZ WYWIAD #4. Dariusz Szczotkowski: Nie powinienem był tak się odezwać do Korwin-Mikkego. Ludzie weryfikują swoje poglądy
I tu nasuwa się pytanie jakiego rodzaju są to eksperci? Czy są to ludzie na poziomie komentarza Dariusza Szpakowskiego, który myli Manuela Neuera (Niemcy) z Neymarem (Brazylijczyk) czy może są to osoby bliższe Janowi Ciszewskiemu, chodzącej encyklopedii o wysokiej kulturze komentarza?
Niestety, odpowiedzią jest opcja numer jeden. Komentarze typu „glosuję na Komorowskiego, niech ma” doprowadzają ludzi obeznanych w świecie polityki do białej gorączki. Co ma? Tak nisko upadliśmy, że pozwalamy się dalej upadlać? „Niech ma”. Dwa słowa zdradzające inteligencje polityczną danego wyborcy. Jednak odpowiadający w ten sposób nie wie dlaczego „niech ma”. Nie potrafi tego wyjaśnić. „Niech ma” i koniec. Sensu tego można dopatrywać się w naszej psychice. My Polacy nie lubimy zmian. Boimy się ich. Dano nam wybór 11 kandydatów, a większość zagłosowała na najbardziej medialnych (Komorowski, Duda).
Innym częstym sloganem jest „na Bronka, byleby PiS nie wygrał”. I ja tu się zastanawiam. PiS nie ma władzy od 8 lat. Cały czas rządzi Platforma Obywatelska, wszystkie ustawy podpisał Prezydent Komorowski, więc co ma do tego PiS? Nie jestem zwolennikiem PiS, ale czy da się rządzić gorzej niż PO-PSL? Szczerzę wątpię. Zresztą, Prezydent RP nie ma wielkiej władzy. Może złożyć ustawę w Sejmie, ale to Parlament musi ja „przepchnąć”. Może też ją zawetować, gdy uważa daną ustawę za szkodliwą. Jednak Bronisław Komorowski nie skorzystał z prawa veta, gdy podnoszono podatki czy wydłużano wiek emerytalny (na debacie w 2010 roku mówił, że nie potrzeba go podnosić).
Zastanawia mnie jeszcze jedna sprawa związana z PiS-em: podejście młodzieży. Czytałem trochę komentarzy moich rówieśników, którzy za żadną cenę nie chcą pozwolić, by PiS doszedł do władzy. Ja pytam: dlaczego? Przecież w czasach gdy PiS był u władzy, ja i moi rówieśnicy chodziliśmy do podstawówki/gimnazjum. Co my mogliśmy wiedzieć wtedy o polityce? Mnie najbardziej wtedy interesowało to, by pograć w nogę z chłopakami i obejrzeć Ligę Mistrzów. Cóż… może niektórzy dorośli szybciej niż inni.
Jest jeszcze jedna kategoria ludzi „ja się w politykę nie mieszam/nie znam, ale zagłosować pójdę”. Jak to nazwać? Nie znam się, to się wypowiem… Nie wiem nic o powiązaniach Komorowskiego z WSI, nie znam socjalistycznych zapędów Dudy (m.in. 500 zł miesięcznie/na dziecko), ale co tam, zagłosuję! Wszak moje święte prawo.
I właśnie w większości tacy ludzie będą w niedzielę decydować o naszej przyszłości. Ludzie, których mentalność polityczna nie wychyla się poza ramy telewizji. Ludzie, którzy „łykają propagandę jak młode pelikany”. To nic, że w Polsce jest źle, oni myślą:
a) jest dobrze
b) jak Kaczyński dojdzie do władzy, to będzie gorzej (tak mówią w telewizji)
c) nie myślą.
Dlatego jestem za tym, by głosować mogli jedynie ci, którzy znają podstawy polityki. Prosty test na wyborcę. Trzy pytania:
1. Wymień minimum 70% kandydatów/partii politycznych
2. Wymień 3 główne postulaty trzech dowolnych partii
3. Wymień po dwie osoby startujące z listy trzech dowolnych partii (nie dotyczy wyborów samorządowych).
I na koniec krótki apel. Myślcie, zanim coś zrobicie. Nie ma znaczenia czy chodzi o kupno chleba czy o wybory prezydenckie. Cogito ergo sum, myślę, więc jestem – bo jak nie myślisz, to nie istniejesz.