Dlaczego piwo jest w Polsce uprzywilejowanie względem innych alkoholi? Parafrazując wypowiedź pana Sznyka, „nie wiem, choć się domyślam”. Szczególnie jeśli spojrzymy na fakt, że zdecydowana większość rynku piwnego znajduje się w obcych rękach, a niemała jego część należy do Niemców. A przywileje są ogromne.
Absurdy reklamowe i prewencyjne
Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi w 13-ym artykule głosi: „Zabrania się na obszarze kraju reklamy i promocji napojów alkoholowych z wyjątkiem piwa, którego reklama i promocja jest dozwolona […]”.
Wynika z niej absurdalna sytuacja, gdzie nie wolno reklamować naszego rodzimego cydru mającego 4 proc. alkoholu, ale wolno już reklamować piwa o „mocy” 9 proc. W końcu to „tylko piwo”. Prawdopodobnie taka sytuacja miała niemały wpływ na utkanie powiedzenia, które – niestety – traktowane jest na poważnie przez wiele osób, że „piwo to nie alkohol”.
Podobnie i z zakazami sprzedaży alkoholu czy też ograniczeniem liczby punktów sprzedaży. Gmina ma prawo ograniczyć liczbę miejsc, gdzie alkohol jest dostępny. Zgodnie z artykułem 12-ym, gmina nie może jednak ograniczać miejsc sprzedających piwo.
Czy mamy problem z alkoholem?
Na tle innych krajów pod względem spożycia nie wypadamy szczególnie źle. Jednak problem alkoholizmu dotyczy 12 proc. polskiego społeczeństwa. Czy to dużo? Kwestia relatywna, choć jeśli uświadomimy sobie, że co ósma osoba jest alkoholikiem, budzi to przerażenie.
Problemem jest również kultura picia, która panuje w Polsce. Mimo, że tacy Niemcy piją w ciągu roku więcej alkoholu od nas, robią to częściej. Oznacza to, że co kilka dni wypiją piwko, porozmawiają i rozchodzą się do siebie. Natomiast Polacy mają w zwyczaju pić rzadziej, ale większe ilości naraz. Ważnym faktem jest również, że Niemcy czy Czesi gustują w słabszych złocistych napojach.
Kto na tym zyskuje?
Udział spożycia alkoholu w Polsce wynosi 62,6 proc. i jest najwyższym wynikiem w całej Unii Europejskiej. Najczęściej inicjacja alkoholowa zaczyna się właśnie od piwa. Biskup Bronakowski stwierdził nawet, że – jak informuje serwis Opoka – „Polska jest coraz bardziej browarna niż solidarna”.
Patrząc na właścicieli marek piwnych, nietrudno zobaczyć, kto najwięcej zyskuje na tym uprzywilejowaniu. Ponad 80 proc. rynku piwa znajduje się w rękach trzech wielkich koncernów: Kompanii Piwowarskiej (należącej do japońskiej grupy Asahi), Grupy Żywiec (należącej z kolei do grupy Heineken) oraz Carlsberg Polska.
Nie popieram bynajmniej pomysłu, by likwidując przywilej piwny obniżyć ograniczenia wobec innych rodzajów alkoholi. 12 proc. alkoholików w społeczeństwie to niemała grupa – niejedna partia marzyłaby o takim udziale w Sejmie. Jeśli jednak chcemy zadbać o dobro wspólne, powinniśmy wyłączyć wyjątek piwny z Ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Z jednej strony dyskryminuje on producentów innych alkoholi (w tym wielu polskich przedsiębiorców), z drugiej wspomaga zagraniczne koncerny, zaś ostatecznie rozpija nasze społeczeństwo.
Jerzy Kopanek
Fot. za Pixabay.com