Głośna sprawa napadu na dwójkę polskich turystów we włoskim Rimini wciąż budzi ogromne emocje. Ostatnio zostały one rozbudzone na nowo za sprawą zatrzymania podejrzanych o pobicie i gwałt na Polce. Jednak nie wykluczone, że prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. Jedną z zaskakujących teorii przedstawił mł. insp. Piotr Loranty z wojewódzkiej komendy policji w Radomiu.
Do brutalnego ataku na polskie małżeństwo doszło we włoskim kurorcie Rimini. Para w nocy z 23 na 24 sierpnia została zaatakowana przez czterech mężczyzn. Mieli oni najpierw dotkliwie pobić mężczyznę, a następnie na jego oczach kilkukrotnie zgwałcić jego żonę. Dramat Polaków trwał do rana, kiedy to przestępcy opuścili miejsce zdarzenia.
Wszyscy sprawcy napadu na polskie małżeństwo w Rimini zostali już zatrzymani. Najpierw na posterunek policji zgłosiło się dwóch Marokańczyków, obaj mają prawdopodobnie po 17 lat. Następnie włoska policja zatrzymała trzeciego napastnika. Mężczyzna pochodzi z Nigerii. Butungu to czwarty z gwałcicieli. Zatrzymano go w pociągu, gdy próbował przedostać się do Francji.
Czytaj także: Bandyci z Rimini zaniżyli swój wiek? Są poważne wątpliwości
Sprawę komentuje w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie” mł. insp. Piotr Loranty z wojewódzkiej komendy policji w Radomiu. W przypadku tego typu brutalnych przestępstw powinno się działać błyskawicznie. Już po 24–48 godzinach należałoby takich sprawców ująć. Jednak Włochy są specyficznym państwem. Jest tam wielu imigrantów z Afryki, być może z tego powodu poszukiwania trwały ponad tydzień. Należy również podkreślić, że gdyby nie naciski naszego Ministerstwa Sprawiedliwości na Włochów, śledztwo mogłyby się toczyć jeszcze dłużej. Dopiero po informacji o tym, że na miejsce przyjedzie polski zespół, nastąpiła jego intensyfikacja. – przyznał oficer.
Wiele teraz będzie zależało od tego, czy ofiary rozpoznają sprawców. Po szoku, jakiego doznały, może to być trudne. Natomiast zapisy z monitoringu, jakie niedawno opublikowano, nie były zbyt czytelne. Na ich podstawie można uzyskać jedynie informacje o wzroście czy budowie ciała i w ten sposób zawęzić grono podejrzanych. – dodał Loranty.
Oficer przedstawił również teorię, która dla osób postronnych może być sensacyjna. Okazuje się, że osoby zatrzymane – zwłaszcza ci najmłodsi podejrzani – wcale nie muszą być prawdziwymi sprawcami przestępstwa. Oczywiście zdarzają się przypadki, że sprawcy są podstawiani. To znaczy niewykluczone jest, że mafia narkotykowa zapłaciła rodzicom, by ci wydali dziecko policji, które z przestępstwem nie ma nic wspólnego. Możliwe jest również to, że nieletni popełnili przestępstwo, ale to ich szefowie, po różnych układach z policją, kazali im się przyznać. Przypadki podstawiania przestępców zdarzały się również w Polsce. Wyroki odsiadywano po zawartych ugodach. W świecie mafijnym czasem lepiej wydać osoby, które mogą liczyć na łagodniejszy wymiar kary, ten przysługuje np. nieletnim. Policjant musi być podejrzliwy w każdym wypadku, również wtedy, gdy potencjalny sprawca zgłasza się sam. – przyznał Loranty.
Źródło: niezalezna.pl
Fot.: Twitter/Polizja di Stato