On się zwyczajnie obawia, że organy polskie będą działać pod tą presją – mówi mec. Bartosz Tiutiunik na antenie TVN24. Obrońca Sebastiana M. zwrócił uwagę na atmosferę, która wytworzyła się wokół wypadku na autostradzie A1, w którym spłonęła 3-osobowa rodzina.
Opinia publiczna w Polsce z zapartym tchem śledziła poszukiwania Sebastiana M. podejrzanego o powodowanie tragicznego wypadku na A1. Mężczyznę odnaleziono po kilkunastu dniach od zdarzenia. Dotarł aż w Dubaju.
Wstępne ustalenia śledczych wskazują, że BMW poruszało się z zawrotną prędkością (w niektórych relacjach mówi się nawet o przekroczeniu 250 km/h). Kierowca miał „migać” długimi światłami w podróżującą autem marki KIA rodzinę.
Sebastian M. prawdopodobnie wkrótce trafi do Polski. Jego obrońca, mec. Bartosz Tiutiunik przekonuje jednak, że atmosfera wytworzona wokół wypadku nie ułatwia wydania sprawiedliwego wyroku w tej sprawie.
Obrońca Sebastiana M.: Jesteśmy w sytuacji, kiedy jest chęć postawienia mu zarzutów nie w sprawie o zbrodnię zabójstwa, morderstwa potrójnego – tylko w sprawie tragicznej – zgadza się – ale o spowodowanie wypadku drogowego
– Z perspektywy mojego klienta – on się obawia, że jeżeli on wyrazi zgodę na powrót – to wie, że trafi do aresztu, gdzie nie wiadomo, ile w tym areszcie będzie przebywać wobec nagonki, która na niego jest – powiedział w TVN24.
Prawnik podkreśla, że jego klient obawia się, że nie wyjdzie z aresztu do czasu ogłoszenia wyroku. – Jesteśmy w sytuacji, kiedy jest chęć postawienia mu zarzutów nie w sprawie o zbrodnię zabójstwa, morderstwa potrójnego – tylko w sprawie tragicznej – zgadza się – ale o spowodowanie wypadku drogowego, gdzie jest zagrożenie karą do 8 lat pozbawienia wolności – przypomniał adwokat.
W jego ocenie, wzburzenie publiczne wypadkiem może pośrednio wpływać na wymiar sprawiedliwości. – Ta nagonka publiczna, która jego zdaniem może mieć znaczenie, która się w Polsce pojawiła wokół tej sprawy, jest taka, że opinia publiczna oczekuje tak naprawdę kary śmierci wobec niego, gdyby była tylko możliwa. A sytuacja gdyby ktoś miałby go wypuścić, skończyłaby się jedną wielką publiczną awanturą, i on się zwyczajnie obawia, że organy polskie będą działać pod tą presją – dodał.