W dniu dzisiejszym w kilku miastach Polski miał miejsce Strajk Kobiet zwany „Czarnym Protestem”. Jedna z takich manifestacji odbyła się w Warszawie na Placu Zamkowym. Wydarzenie poprzedzone było kilkoma innymi mniejszymi happeningami i pikietami w różnych częściach stolicy.
Centralne wydarzenia odbywały się u stóp Kolumny Zygmunta obok Zamku Królewskiego i według szacunkowych danych zgromadziły około 15 tysięcy osób. Początek zaplanowany był przez organizatorów na godzinę 15.30, lecz ze względu na ulewny deszcz oraz duże utrudnienia w ruchu ulicznym, poszczególni uczestnicy docierali na miejsce z pewnym opóźnieniem. Większość osób biorących udział w proteście nie była w żaden sposób odgórnie zorganizowana i zebrała się tam dobrowolnie – indywidualnie lub w niewielkich grupach. Przedstawicieli organizacji feministycznych, proaborcyjnych i gejowskich była mniejszość, lecz dzięki odpowiedniemu przygotowaniu transparentów, sprzętu nagłaśniającego, trąbek i instrumentów muzycznych, wyróżniali się znacznie spośród pozostałych uczestników. Dużym zaskoczeniem było pojawienie się na miejscu wolontariuszy ze stowarzyszenia Stopaborcji, którzy schroniwszy się za kordonem policji na cokole Kolumny Zygmunta, ustawili antyaborcyjne transparenty. Niestety nie obyło się bez przykrych incydentów. Niektórzy uczestnicy nie bacząc na pokojowy charakter pikiety, rzucali w stronę wolontariuszy Pro-life jajkami i innymi przedmiotami, powodując zagrożenie. Dziwi tym samym bierność funkcjonariuszy prewencji, którzy nie reagowali na prowokacyjne incydenty ze strony strajkujących. Kolejnym nieprzyjemnym wydarzeniem był apel radykalnych działaczy o udanie się pod gmach Sejmu w celu obalenia legalnie wybranego rządu. Niestety, pomimo że hasło takie padało kilkukrotnie z ust kilku pikietujących, nikt z zebranych nie oponował. Zebrani na Placu Zamkowym ludzie skandowali wolnościowe, antyrządowe i proaborcyjne hasła. Wśród zgromadzonych kobiet można było usłyszeć rozmowy dotyczące celowości organizowania tego typu przedsięwzięć wraz z obawami o dalszą ich przyszłość jako kobiet i matek. Niektóre z nich przyznawały się do braku wiedzy na temat projektów ustaw, które były i będą procedowane w Sejmie, jednak swoje przybycie na strajk tłumaczyły zrozumiałym niepokojem o przyszłość w Polsce.
Wielogodzinny strajk kobiet nie spowodował zapowiadanego wcześniej totalnego paraliżu stolicy. Sklepy, punkty usługowe oraz galerie handlowe pracowały normalnie. Mieszkańcy miasta jak co poniedziałek korzystali z miejskiej infrastruktury, chodzili do pracy i robili zakupy. O wiele poważniejszym problemem było zamknięcie niektórych ulic w ścisłym centrum miasta w związku z marszami. Spowodowało to utworzenie się gigantycznych korków, a czas podróży zarówno autem osobowym, jak i środkami komunikacji miejskiej przekraczał znacznie standardowy czas. Manifestanci osiągnęli tym samym odwrotny do zamierzonego skutek – zamiast uderzyć w rząd, skrzywdzili niepotrzebnie osoby postronne, które w większości miały znacznie wydłużony czas powrotu z pracy do domu.
Czytaj także: Powstańcy na profilowe!
fot. Jarosław Szeler – wMeritum.pl