W czwartek informowaliśmy państwa o zakończeniu współpracy pomiędzy Marianem Kowalskim a Obozem Narodowo Radykalnym. Do sprawy, za pośrednictwem Facebooka, odniósł się sam zainteresowany. Publikujemy pełną wersję jego oświadczenia.
Szanowni Państwo,
w związku z wydanym przez ONR Obóz Narodowo-Radykalny oświadczeniem informującym o zakończeniu naszej współpracy, wyjaśniam. Rozchodzimy się bez wzajemnych pretensji uzgadniając warunki ewentualnych wspólnych działań.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Pięć lat temu kierownictwo ONR-u zaproponowało mi pełnienie funkcji rzecznika prasowego. Chwilę przed tym byłem aktywnym działaczem UPR-u między innymi szefem regionu lubelskiego oraz kandydowałem do sejmu z list KNP. Już wcześniej podejmowałem współpracę z lokalnym środowiskiem narodowym m.in. z działającym w Lublinie NOP-em. Z funkcji rzecznika podobno wywiązałem się nieźle i ONR zlecił mi zasiadanie ze swojego ramienia w Radzie Decyzyjnej Ruchu Narodowego. Gdy Ruch zaproponował moją kandydaturę w wyborach prezydenckich podjąłem się tego zadania podkreślając w czasie kampanii swoje związki z ONR-em. Starałem się łagodzić także w trakcie kampanii napięcia między władzami Ruchu a ONR-em. W wyborach prezydenckich otrzymałem 77 000 głosów co w tym kontekście było wynikiem nędznym ale przynajmniej 2/3 tych głosów było oddany w sposób przemyślany zwłaszcza, że o podobny elektorat zabiegał G.Braun i P.Kukiz. Po kampanii i sprowadzeniu Ruchu Narodowego do roli jednej z frakcji Ruchu Kukiza powstał rozdźwięk wewnątrz RN gdyż byłem zwolennikiem zachowania maksimum suwerenności i gdy inicjatywa Kukiza zaczęła zdradzać objawy degrengolady politycznej byłem zwolennikiem innej koalicji. Tak też wylądowałem jako bezpartyjny i niestartujący w wyborach. Moi wyborcy oczekiwali ode mnie przynajmniej tyle, że powiem na kogo warto głosować. I nawet jeśli byłby to 1% moich zwolenników to nie mogłem odesłać Ich do wszystkich diabłów. Uważam, że skoro blisko 30% elektorat antysystemowy z wyborów prezydenckich został już roztrwoniony to trzeba ratować ile się da z tego co pozostało czyli poprzeć któregokolwiek z ocalałych kandydatów antysystemowych, którzy zarejestrowali listy z całym kraju. W grę wchodził Kukiz i Partia Korwin. Moje zdanie o projekcie Kukiz wyrażałam niejednokrotnie i uważam go za skuteczny w neutralizowaniu autentycznej idei antysystemowej. Z 20% zjechał do 5% a na listy pobrał osoby, których działalność polegała na wieloletniej wędrówce z partii do partii, z lewa do prawa. Nie stanowią oni zwartej ideowej drużyny lecz zbiorowisko ambicjonerów traktujących cynicznie swój udział w tym komitecie. Korwin natomiast stanowi bądź co bądź zwartą ideowo grupę po której wiadomo czego się spodziewać . Mimo, że nie podzielam w całości programu tej partii, zwłaszcza w kilku punktach dot. ekonomii, to jest to środowisko eurosceptyczne, konserwatywne i chodzi na manifestacje antyimigracyjne. Kukiza zupełnie te tematy nie interesują. Jako człowiek, który zawsze wzywał do aktywności obywatelskiej nie mam prawa namawiać do niebrania udziału w głosowaniu.
Tak więc jasno poparłem KW KORWiN tym bardziej, że mam tam swoich ludzi m.in.Adrian Witas na Mazowszu i Jarosław K. Konowałek w Lubelskiem. To wywołało dyskusję w ONR i organizacja ta znalazła się w niezręcznym położeniu gdyż z różnych powodów środowiska Korwina nie toleruje. Nie wszystkie te powodu uważam za rozsądne. Tak więc podjęliśmy wspólnie decyzję o poluzowaniu naszych związków co mi daje wolną rękę a ONR może zachować czystość ideową. Obustronnie deklarujemy wzajemną przychylność i możliwość współpracy. Jestem zwolennikiem konsolidacji jak najszerszego spektrum środowisk narodowych, antysystemowych, wolnościowych i konserwatywnych. Tą współpracę należy rozpocząć natychmiast po wyborach parlamentarnych tak by do następnych dysponować solidną ofertą programową.
W związku z tym po serii spotkań deklaruję podjęcie nowej inicjatywy politycznej, która zachowując narodową tożsamość będzie otwarta na współpracę z innymi środowiskami stawiającymi podobną diagnozę polityczną.
źródło: Facebook
Fot. Wikimedia/Piotr Drabik