Jerzy Owsiak opisał historię, która spotkała go podczas wizyty na poczcie. Z pewnością nie spodziewał się takiej sytuacji.
– Poczta Polska a finał – rozpoczął swój wpis Jerzy Owsiak, który w dalszej części napisał, że w przeszłości zdarzało mu się krytykować tę instytucję za opóźnienia w przesyłce walentynek dla żony.
– Moje walentynki potrafiły iść nawet półtora miesiąca. A adresatem była Dzidzia (żona Jerzego Owsiaka – przyp. red.), więc do przebycia miały kilkaset metrów. Ten rok dla poczty polskiej – fatalny, bo wszyscy słyszymy o ogromnych tarapatach finansowych tej instytucji. I w tym wszystkim – tegoroczne walentynki moje do Dzidzi – 3 dni, Dzidzi do mnie – nawet 2 dni. 3 razy hura! – napisał Jerzy Owsiak.
Owsiak opisał jednak inną historię, która całkiem niedawno spotkała go w jednej placówek pocztowych. Okazuje się, że cała sytuacja mocno go zaskoczyła.
Jerzy Owsiak poszedł na pocztę. Takiej sytuacji się nie spodziewał
– I na tej poczcie jestem wczoraj odebrać list urzędowy – kolejka. Przede mną pan, który mnie zagaduje: „Pogratulować i tak grać do końca świata i…” Ja mu dziękuję i rzucam uwagę: „A może nowa sytuacja jednak pokaże, że nie musimy grać cały czas dla ochrony zdrowia. Może się wszystko naprawi”, a pan dodaje: „Panie Jurku, tu nawet nie chodzi o pieniądze, a bardziej o to, że tak cudownie potrafimy coś wszyscy razem zrobić. Że tyle uśmiechu, że tyle braterstwa, przyjaźni. I tyle w tym koloru, że mogą nam tylko wszyscy pozazdrościć” – napisał szef WOŚP.
– I pomyślałem sobie – cudownie ten pan, w sumie sąsiad, ujął całe to nasze od lat wspólne granie. Właśnie o tę radość i tworzenie wspólnoty chodzi, chyba już teraz nawet bardziej. To i kolejka stała się znośna, i to, że na środku naszej malutkiej poczty jeszcze doszedł stolik z książkami, nie przeszkadza – dodał. – A ta walentynkowa prędkość i solidność instytucji, która dzisiaj jest w tarapatach, myślę, że może wróżyć naprawdę coś dobrego – bo to dobre także zależy od nas wszystkich – podsumował.