We wtorkowym finale Pucharze Polski pogrążył Lecha Poznań, przebiegając z piłką kilkadziesiąt metrów i zdobywając gola na 2:0. Jeszcze w zeszłym roku grał w Genku, choć przygoda w Belgii do najlepszych w jego karierze nie należy. Skończył niedawno 21 lat i wydaje się być nadzieją gruzińskiej piłki. Z napastnikiem Arki Gdynia – Luką Zarandią – porozmawiał Jakub Komincz.
– Co, oprócz wielkiej radości, czułeś po strzeleniu tej bramki przeciwko Lechowi?
– To oczywiście było świetne, niesamowite wręcz uczucie, ale najważniejsze było to, by wygrać ten puchar. Przede wszystkim wielkie podziękowania dla kibiców za kapitalne wsparcie.
Czytaj także: Bitwa o marzenia. O powrót do Polski
– Wielu kibiców, tych nieoglądających Ekstraklasy co tydzień, nie wiedziało nawet, kim jest Zarandia…
– Tak jest, to było dla nich nowe nazwisko, choć trochę ludzi już mnie kojarzyło. Po finale poznali mnie jeszcze lepiej.
– Gruzja to ciekawy kierunek dla polskich klubów poszukujących nowych wzmocnień, nie? Arka na przykład chciała ściągnąć też Budu Ziwziwadze [do niedawna 22-letnia gwiazda ligi gruzińskiej, a od zimy duńskiego Esbjerg – dop. red].
– Racja. Piłkarze z Gruzji próbują przedostać się do klubów z Polski, czy Danii. To wielka trampolina dla zawodników chących krok po kroku grać w coraz lepszych ekipach. Wszyscy oglądają Ekstraklasę, niemieckie drużyny, angielskie…
– Ludzie w Gruzji oglądają Ekstraklasę?
– Nie, nie, chodziło mi o to, że Ekstraklasę oglądają na przykład kluby z Bundesligi i jest to szansa, by się pokazać i odejść do lepszej ligi. Nie Gruzini. Choć teraz jest nas w Polsce piątka, więc myślę, że i w Gruzji oglądają mecze.
– Rozmawiałeś z Merebashvilim, czy Cincadze przed albo po transferze do Arki?
– O Polsce rozmawiałem z Lashą Dvalim ze Śląska Wrocław. Powiedział mi, że to dobre miejsce dla młodych piłkarzy i że poziom tutaj wzrasta z każdym rokiem. Jest moim bardzo dobrym przyjacielem, więc mu zaufałem.
– Po finale już rozmawialiście?
– Tak. Również z Merebasvilim, Dzalamidze, czy Gugeshasvilim z Jagiellonii. Bardzo cieszyli się z mojej bramki i gratulowali.
– Gruzińska solidarność! A skoro nadal o finale – gdzie ty kupiłeś tę szybkość? Rozpędzasz się niespodziewanie na boisku gdziekolwiek chcesz. Widzieliśmy to w meczu z Lechem, jak zostawiłeś w polu Trałkę, Kostevycha i Bednarka, czy w meczach reprezentacji.
– Szybkość to moja naturalna zaleta. Nikt mnie tego nie nauczył. Tak było od dziecka…
– Tak samo jest z dryblingiem. To chyba twój drugi największy atut. A co z twoimi celami? Na ten moment nie dostajesz wielu szans do gry w Arce.
– Moim celem jest stawanie się lepszym i pokazywanie tego, co potrafię w każdym meczu. Ale najważniejszą rzeczą na ten moment jest to, by Arka utrzymała się w Ekstraklasie. Co do szans na grę – one zależą od trenera, szanuję jego decyzje. Przy okazji dziękuję trenerowi Nicińskiemu [poprzedni szkoleniowiec Arki – dop. red.], mojemu pierwszemu trenerowi, który dał mi szansę i ze swoim sztabem bardzo mi pomógł w trakcie naszej współpracy.
– Były jakieś inne oferty w zimę, oprócz tej z Gdyni?
– O trasnferach nie rozmawiam! Nie odpowiem.
– Rozumiem. Czyli były. A co powiesz o swoim pobycie w Belgii, w Genk? Nie dostałeś szansy na debiut. Za duża konkurencja?
– Tak, to był trudny okres. Miałem dużo kontuzji, przez drużynę przewinęło się trzech trenerów i nie grałem, ale nadal twierdzę, że to było świetne, wielkie doświadczenie.
– Jak 2 lata bez rozegrania ani jednego meczu mogą być wielkim doświadczeniem dla nastoletniego piłkarza?
– Mam po prostu na myśli to, że byłem w wielkiej drużynie. Podglądałem doświadczonych piłkarzy, dowiedziałem się, jak ten system wygląda w Europie. To pomaga mi też tutaj, w Polsce, bo poznawanie tego systemu mam już za sobą. Nauczyłem się też tego, jak współpracować z trenerami.
– Coś cię zaskoczyło po przyjeździe tutaj?
– Przede wszystkim żyje się tutaj dobrze i tanio. Ładne widoki, piękne miejsca i natura. Jeśli o piłkę chodzi, to zaskakoczyła mnie praca fizyczna. Każdy piłkarz ciężko pracuje, wszyscy są wysportowani. Do tego niesamowici kibice. Jest tu wszystko, czego potrzebujesz, by grać w piłkę.
– Każdy jest wysportowany? Nie powiedziałbym.
– Chodzi mi o to, że wszyscy lubią pracę na siłowni.
– Niech będzie. Ale za gruzińską kuchnią na pewno tęsknisz.
– Nasze jedzenie to prawdziwy top! Bardzo smaczne.
– Trudno było się w Polsce zaaklimatyzować?
– Nie! Aklimatyzacja przebiegła łatwo. Chłopaki bardzo mi pomogli. To przyjazna grupa, więc początki nie były trudne.
– To kto jest w grupie największym żartownisiem?
– Chodzi ci o rozbawianie innych? Nie rozumiem wszystkiego, ale kiedy Adaś [Adam Marciniak – dop. red.] coś powie, to śmieją się wszyscy! Więc myślę, że żartowniś z niego dobry. Tak samo Abbott. Wszyscy w ogóle są bardzo w porządku. Formella bardzo mi pomaga, wspaniały gość.
– Ale za miesiąc już go może nie być [powrót do Lecha z wypożczenia – dop.red.]. Czy chce zostać w Gdyni?
– Mówiłeś o małym wywiadzie! (śmiech) Nie wiem, nie znam przyszłości.
– Na szczęście jesteś cierpliwy. Czytasz później wywiady?
– Tak. Ten też przeczytam.
– I pouczysz się przy okazji polskiego.
– Będę próbował! Rozumiem jakieś 70%, ale sam muszę zacząć mówić.
Źródło: inf. własna
Fot.: Instagram/lukazarandia