Według polskiej ambasady w Waszyngtonie najczęstszą przyczyną używania fałszywego wyrażenia „polskie obozy śmierci” jest brak wiedzy, ignorancja i stosowanie skrótów myślowych. W tym roku nasi dyplomaci w USA reagowali już ponad 30 razy na stosowanie tego określenia.
Jak mówił w rozmowie z RMF FM Piotr Wilczek, co roku dochodzi do kilkudziesięciu interwencji w tej sprawie. W tym 2017 r. miało to miejsce już ponad 30 razy. Informacje o stosowaniu kłamliwego określenia polscy dyplomaci otrzymują najczęściej od Polonii amerykańskiej i z własnego monitoringu mediów.
Według naszej ambasady rzadko jest tak, że używanie określenia „polskie obozy śmierci” stanowi akt złej woli. Częściej jest to przyczyną nieodpowiedniej świadomości historycznej. Trudniej jest powiedzieć „niemieckie obozy koncentracyjne w Polsce” niż „polskie obozy śmierci”.
Czytaj także: Walusiak: Ludzie w Polsce ginęli za podanie kromki chleba lub kubka wody wiezionym na śmierć Żydom
Wilczek dodał również, że wielu Amerykanów nie wie jakim heroizmem wykazywali się Polacy ratujący Żydów – na ziemiach polskich obowiązywała za to kara śmierci.
– O tym się nigdy nie wspomina, natomiast oskarża się Polaków o współudział w Holokauście, co jest zupełnie absurdalne – stwierdził.
Według polskiego dyplomaty następuję jednak powolna zmiana złego trendu. Chodzi przede wszystkim o tłumaczenie historii Polski dla mieszkańców USA. W tym wypadku wymienił film „Azyl”, który opowiada o małżeństwie Polaków ratujących Żydów na terenie zamkniętego ZOO.