W środę kilka minut po godz. 15 polska Wikipedia została wyłączona na 24 godziny. To protest przeciw nowej unijnej dyrektywie o ochronie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym – poinformowało w oświadczeniu przesłanym PAP stowarzyszenie Wikimedia Polska.
„4 lipca o godz. 15:00 społeczność polskojęzycznej Wikipedii zdecydowała się na zaciemnienie całości współtworzonej przez wolontariuszy wirtualnej encyklopedii na 24 godziny. W tym czasie będzie ona niedostępna zarówno dla czytelników, jak i edytorów” – czytamy informacji przesłanej PAP.
„Europarlamentarzyści w głosowaniu 5 lipca mają zdecydować, czy zaproponowany tekst dyrektywy procedować na posiedzeniu plenarnym, czy pozostawić do decyzji komisji JURI” – podkreśliło stowarzyszenie Wikimedia Polska.
Czytaj także: CDA.PL nie działa, w Niemczech wyłączono Wikipedię. O co chodzi?
Po godzinie 15 w środę po wejściu na polską wersję Wikipedii widoczny jest komunikat, w którym czytamy m.in., że aktualna treść dyrektywy dyskutowanej w Parlamencie Europejskim nie aktualizuje prawa autorskiego w Europie i nie promuje uczestnictwa w społeczeństwie obywatelskim, a zagraża wolności online i tworzy przeszkody w dostępie do sieci. Autorzy komunikatu, podpisani jako „współtwórcy Wikipedii”, twierdzą również, że dyrektywa wprowadza nowe ograniczenia, filtry i restrykcje. Poniżej tekstu znajduje się również link do tekstu z gotowym apelem do członków Parlamentu Europejskiego, który może wysłać każdy internauta.
Zdaniem wikipedystów proponowane zmiany w dyrektywie prawnoautorskiej stanowią zagrożenie dla otwartości internetu i możliwości swobodnego dzielenia się wiedzą w internecie.
„Dlatego stoimy na stanowisku, że właściwe będzie procedowanie przedmiotowej dyrektywy plenarnie, co umożliwi podjęcie dyskusji, naniesienie poprawek i uchwalenie dobrego prawa” – napisano w komunikacie stowarzyszenia Wikimedia Polska przesłanym PAP.
Komisja prawna (JURI) Parlamentu Europejskiego 20 czerwca przyjęła stanowisko w sprawie tej reformy, zaproponowanej przez Komisję Europejską. Nowa dyrektywa ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Cel to m.in. walka z piractwem.
Przepisy dyrektywy zagrożeniem dla wolności?
Kontrowersje wywołują zwłaszcza dwa artykuły tej dyrektywy: art. 11, który dotyczy praw wydawców publikacji prasowych, oraz art. 13, który mówi o odpowiedzialności platform internetowych za objętą prawami autorskimi treść.
„Protest wikipedystów dotyczy artykułów 11 i 13, które zdaniem twórców Wikipedii znacznie utrudnią działanie sieciowej encyklopedii. Wikimedia Foundation, organizacja non-profit stojąca za Wikipedią, w poście autorstwa Eileen B. Hershenov przestrzega, że wprowadzenie dyrektywy w jej aktualnym kształcie znacznie zawęzi ilość swobodnie dostępnych w Internecie treści, a spodziewane koszty wprowadzenia mechanizmów filtrowania treści spowodują zamknięcie mniejszych dostawców treści, których nie będzie stać na zaimplementowanie wymuszonych przez dyrektywę mechanizmów” – przekonują działacze Wikimedia Polska w przesłanym komunikacie.
W pierwszym wywołującym emocje artykule chodzi o wprowadzenie nowego prawa dla wydawców prasowych, którzy mieliby zostać prawnie uznani za podmioty prawa autorskiego. Ma im to zapewnić lepszą pozycję w negocjacjach w sprawie korzystania z ich treści, m.in. przedruku lub dystrybucji publikacji przez serwisy internetowe.
Każdy, kto chciałby opublikować nawet fragment artykułu dziennikarskiego online, nawet w formie linku – gdzie wyświetlałby się nagłówek tekstu i miniatura zdjęcia ilustrującego materiał – musiałby najpierw wykupić od wydawcy licencję na jego publikację. Prawa autorskie do materiału obowiązywałyby – według początkowego projektu KE – przez 20 lat.
Wprowadzając ten zapis, Komisja chciała wzmocnić tradycyjne media zatrudniające dziennikarzy. Dziś bowiem wiele z ich artykułów jest linkowanych na różnych platformach, ale nie przekłada się to na zyski ich wydawców, gdyż duża część odbiorców poprzestaje na lekturze leadów czy fragmentów artykułów i nie korzysta z linków odsyłających do źródłowej strony.
Dlatego Komisja chce dać wydawcom możliwość ściągania dodatkowych opłat za publikowanie ich materiałów np. w mediach społecznościowych, takich jak Facebook, Twitter czy Pinterest, oraz przez wyszukiwarki lub tzw. agregatory wiadomości, czyli witryny lub aplikacje zbierające i udostępniające nagłówki artykułów (m.in. Google News).
Zwolennicy takiego rozwiązania uważają, że przepisy pomogą walczyć z piractwem w sieci. Z kolei przeciwnicy alarmują, iż okroją one możliwości linkowania (linki nie będą mogły zawierać zdjęć, tytułu, a nawet pojedynczych wyrazów identyfikujących tekst, do którego odsyłają), ograniczą wolność wypowiedzi i dostęp do wiarygodnych wiadomości, umożliwiając jednocześnie swobodne rozprzestrzenianie się tzw. fake newsów.
Kontrowersyjne filtry
Z kolei art. 13 dyrektywy dotyczy zobowiązania platform internetowych (takich jak Daily Motion, YouTube, Facebook), za pośrednictwem których użytkownicy dzielą się plikami, do filtrowania zamieszczanych treści. Celem artykułu ma być zapobieganie pojawianiu się w serwisach materiałów pirackich czy o nieznanym pochodzeniu.
Dzisiaj serwisy internetowe nie mają obowiązku automatycznego kontrolowania treści zamieszczanych przez ich użytkowników, muszą natomiast bezzwłocznie usunąć lub zablokować materiał, jeśli podejrzewają, że jest on nielegalnego pochodzenia. KE zaproponowała zaostrzenie tych regulacji, by odgórnie zobligować administratorów serwisów do monitorowania aktywności klientów.
Ma to chronić artystów, których utwory są powielane bez ich zgody, np. na YouTubie. Nie wszyscy widzą jednak tę sprawę w ten sam sposób. Zdaniem mniejszych wydawców stracą na tym głównie niezależni artyści, za którymi nie stoją np. wielkie wytwórnie płytowe, które będą bronić ich interesów.
Art. 13 od samego początku wywołuje dyskusję także z innych powodów. A mianowicie wymaga on od serwisów internetowych zainstalowania specjalnego oprogramowania filtrującego treści zamieszczane przez użytkowników, co pozwoli śledzić ich aktywność w sieci w ogóle.
We wtorek do głosowania przez polskich europosłów przeciwko projektowi dyrektywy wezwał na Twitterze wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Paweł Lewandowski. „Wersja dyrektywy DSM (dyrektywy dot. prawa autorskiego) przygotowana przez komisję JURI (komisję prawną) w PE ogranicza wolność dyskursu w mediach i jest niezgodna ze stanowiskiem polskiego rządu uwzględnionym w projekcie Rady. Rekomenduję wszystkim polskim europosłom odrzucenie tej wersji dokumentu” – napisał wiceminister.