Do Polskiej Stacji Polarnej Hornsund na Spitsbergenie trafiły sensory i bramki, które będą dostarczać naukowcom danych do analizy przemian klimatycznych w rejonach okołobiegunowych. Autorami rozwiązania są inżynierowie z polskiej firmy BCAST.
Jak informuje firma w przesłanym PAP komunikacie prasowym, polskie urządzenie jest czujnikiem przeznaczonym „do zadań specjalnych”. Będzie ono zbierało dane nt. warunków atmosferycznych (takich jak temperatura, ciśnienie, wilgotność) oraz zmiany grubości pokrywy śnieżnej na lodowcu. Informacje te będą na bieżąco przekazywane do internetu i wizualizowane w intuicyjnej postaci za pomocą specjalnej aplikacji. Ma to umożliwić prowadzenie ciągłego monitoringu tego, jak zmienia się okołobiegunowy klimat.
„Spitsbergen to miejsce, w którym doprowadzenie energii elektrycznej do +tradycyjnych+ urządzeń pomiarowych jest znacząco utrudnione” – tłumaczy cytowany w materiale prasowym dr Bartłomiej Luks z Instytutu Geofizyki PAN, operatora Polskiej Stacji Polarnej Hornsund na Spitsbergenie. „Ponadto, w tym rejonie prowadzenie manualnego odczytu bezpośrednio z urządzeń to zajęcie bardzo niebezpieczne, przez wzgląd na ukształtowanie terenu, temperaturę, a także występujące w rejonie niedźwiedzie polarne” – dodaje.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Jak podkreśla Maciej Lipiński z firmy BCAST, czujniki, które trafiły na Spitsbergen, przystosowane są do pracy w ekstremalnych warunkach: wyposażone są w specjalne akumulatory, a ich konstrukcja pozwala na pracę nawet w temperaturze ok -40 stopni.
W skład rozwiązania, które ma pomóc naukowcom na Spitsbergenie, wchodzą bramki (czyli proste stacje bazowe), zestaw referencyjnych sensorów oraz platforma zapewniająca komunikację pomiędzy tymi elementami. Cała sieć bazuje na technologii LPWAN (Low Power Wide Area Network). Mowa tutaj o sieci Internetu Rzeczy opartej na specjalnych stacjach bazowych oraz wykorzystującej do komunikacji urządzenia sensoryczne o niskim zapotrzebowaniu na energię.
„Z LPWAN możemy korzystać przede wszystkim w sytuacjach wymagających i nietypowych” – tłumaczy Maciej Lipiński. „Dane wysyłane przez czujniki w ustalonych, okresowych momentach, mają rozmiar do kilku kilobitów. Oznacza to, że wymagany pobór energii jest znikomy, stąd określenie +low power+, a sensory mogą pracować na jednej baterii od kilku do kilkunastu lat. Dzięki wykorzystaniu wysokich obiektów i częstotliwości radiowych z pasma ISM – częstotliwości do zastosowań przemysłowych, naukowych i medycznych – zapewnione są duże zasięgi zbierania danych w promieniu kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu kilometrów od pojedynczego obiektu – dlatego +wide area+. Całość pozwala na stworzenie relatywnie taniej w przygotowaniu sieci IoT obejmującej zasięgiem całe miasta” – dodaje przedstawiciel firmy.
Urządzenie przygotowywane dla Instytutu Geofizyki PAN nie jest pierwszym tego typu czujnikiem stworzonym w firmie. Niedawno BCAST zaprezentował podobne rozwiązanie przeznaczone do użytku w obszarach zabudowanych, które badało temperaturę, ciśnienie i wilgotność powietrza. Firma posiada w swojej ofercie również m.in. sensor mierzący poziom hałasu w miastach ze zintegrowanym odbiornikiem GPS, co umożliwia tworzenie map głośności. Aktualnie trwają prace nad kolejnymi sensorami do zastosowań miejskich, z których najważniejszy ma zbierać informacje dotyczące poziomu zanieczyszczenia powietrza i smogu.