Pomiędzy płytami to seria recenzji, gdzie postaram się możliwie ciekawie i przejrzyście ocenić albumy, które dla wielu zapadły w muzycznej świadomości. W trzeciej odsłonie przyjrzymy się kultowemu albumowi formacji Pink Floyd zatytułowanemu Wish You Were Here, który ujrzał światło dzienne 12 września 1975 roku.
Bez wątpienia płyta ta w owym czasie była niezwykle wyjątkowa – jej brzmienie, nastrój i przekaz jak nigdy przedtem w dyskografii Floydów epatowały nowatorską grą, nowoczesnością oraz tęsknotą za czasem przeszłym. Oczywiście jak przystało na ten legendarny zespół na tym krążku nie mogło zabraknąć długich, w większości instrumentalnych, suit, przy których nie sposób nie zatracić się we własnych wspomnieniach czy marzeniach. Należy również zaznaczyć, że płyta ta również posiada drugie dno – każda piosenka, każdy tekst na tej płycie można rozumieć dosłownie, jak i przez pryzmat emocji autorów, pod których wpływem pisali poszczególne utwory. Choć w „książeczce” dołączonej do albumu zabrakło dopisku „Dedicated to Syd Barrett”, to przez cały album przewija się, w szczególności w tekstach, nawiązanie do ich byłego wokalisty z lat 1965-1968 – wspomnianego Syda Barretta, który w okresie nagrywania albumu był mocno wyniszczony chorobą psychiczną, którą przechodził przez nadużywanie narkotyków.
Całość otwiera, przepełniona syntezatorowym brzmieniem, gitarowym riffem i charakterystycznym dla Pink Floyd jamem studyjnym, 13-minutowa suita Shine On You Crazy Diamond, Parts I-V, którą zespół podzielił na 5 tematycznych części – w każdej przeważa inny instrument bądź brzmienie, natomiast w przedostatniej części pojawia się partia wokalna, która jest swoistym hymnem dla ich przyjaciela Syda Barretta. Im dłużej wsłuchujemy się w album tym bardziej zauważamy jaką funkcję on spełniał w tamtym czasie dla muzyków – był niczym jak wentyl dla ich wewnętrznych frustracji i obaw dotyczących przyszłości zespołu. Chociażby następna piosenka Welcome To The Machine jest przedstawieniem tego jak członkowie zespołu czuli się po sukcesie The Dark Side Of The Moon – byli zadowoleni z sukcesu, ale jednocześnie obawiali się swego rodzaju wypalenia zawodowego, uważali bowiem, że ciężko będzie im powtórzyć sukces poprzedniej płyty. Chyba najważniejszym utworem całego albumu jest, dla wielu znane, tytułowe Wish You Were Here. Jest to spokojna ballada rockowa w dosyć klasycznym stylu, której przekaz jest bez wątpienia ponadczasowy(świadczą o tym chociażby słowa śpiewane przez Davida Gilmoura „So, so you think you can tell / Heaven from Hell / Blue skies from pain”), gdyż opowiada ona o przeciwnościach losu i o utraconej przyjaźni dwóch osób, które nie potrafią się spotkać po raz kolejny na ścieżce swojego życia. Do promocji albumu został wykorzystany bluesowy kawałek Have A Cigar zaśpiewany przez znakomitego folk rockowego gitarzystę Roy’a Harpera. Utwór kończący całą płytę jest zakończeniem otwierającej album suity, który został utrzymany w podobnej stylistyce i idealnie komponuje się z poprzedzającymi go piosenkami.
Album jak najbardziej kultowy, jeden z najważniejszych w całym dorobku znakomitego zespołu Pink Floyd, który zapisał się już dużymi literami na kartach historii muzyki rozrywkowej. Jest on wprost idealny dla każdego, kto chce posłuchać „żywej” klasyki w najlepszym progresywnym wykonaniu. Ciężko jest znaleźć jakiekolwiek niedociągnięcia w warstwie tekstowej oraz muzycznej, ponieważ ta płyta ich po prostu nie posiada. No, może jedynym jej minusem jest to, że nagranie tej płyty przyczyniło się w późniejszym czasie do rozłamu całego zespołu Pink Floyd…