W 1880r. Otto von Bismarck zrewolucjonizował europejskie myślenie o polityce socjalnej i wprowadził system emerytalny, którego gwarantem było państwo. Mówiąc w wielkim uproszczeniu – system przypominający polski ZUS. Bismarck zrobił to główne w trosce o największą grupę swoich wyborców – robotników. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że aby dostać pierwszy zasiłek, należało ukończyć 70 rok życia. Tymczasem… średnia życia w tamtym okresie wynosiła 45 lat, a zaniżali ją głównie robotnicy. Każdy świadomy człowiek już wtedy zdawał sobie sprawę, że jest to prawnie zalegalizowany przekręt. Przekręt, który w Polsce trwa do dziś.
Do niecodziennej sytuacji doszło kilka dni temu w jednym z lubelskich oddziałów ZUSu. Pewien człowiek, który miał wątpliwości co do reformy emerytalnej, udał się do „uczynnego” urzędnika, aby uzupełnić swoje braki wiedzy. Jakież było jego zdziwienie, kiedy od pracownicy tej szacownej instytucji usłyszał: „To Pan wierzy jeszcze w emeryturę?”. Na podobną chwilę szczerości w 2012r. pozwolił sobie, jeszcze wtedy wicepremier, Waldemar Pawlak. W jednym z wywiadów przyznał, że sam odkłada oszczędności na starość, ponieważ nie wierzy w państwowe emerytury. No tak, tylko że jego stać, z naszych pieniędzy, płacić składki dla ZUSu i jeszcze chomikować resztę na kontach bankowych. Przeciętny Polak nie ma tego komfortu, po co więc co miesiąc zabierać mu ponad 600 zł. (a przedsiębiorcom ponad 1000!), które wędrują w czarną dziurę ZUSu?
Zakład Ubezpieczeń Społecznych ma zbyt wiele problemów i patologii, by analizować je wszystkie w jednym tekście. Opowiem więc tylko o tych głównych. Po pierwsze – ZUS jest niewydolny! Tylko w ostatnim czasie rząd przeniósł z OFE do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych 150 mld zł! Zrobił tak, aby ukryć znaczną część zobowiązań państwa (dług publiczny) i móc nas wciąż zadłużać oraz aby ZUS nie zbankrutował zbyt wcześnie. Tusk chce sobie jeszcze chwile wygodnie porządzić, nim czmychnie do Brukseli, boi się więc radykalnych zmian i reform, a bankructwo ZUSu za jego kadencji mogłoby być jego gwoździem do trumny. Jest jeszcze inny, bolesny aspekt tej sprawy. Pieniądze w OFE, to były wciąż nasze pieniądze! Po śmierci mógł je odziedziczyć ktoś inny z naszej rodziny, mieliśmy do nich pełne prawo, nawet jeśli nie wypracowałyby zysków. W ZUSie na profity nie ma co liczyć, a pieniądze które tam są bezpowrotnie przepadają.
Czytaj także: Zapomniana lekcja Mieczysława Wilczka
Tutaj dochodzimy do kolejnej patologii. Platforma Obywatelska nieustannie walczy z „małym” hazardem. W spokoju pozostawia jedynie ten największy w Polsce. Bo jak inaczej nazwać loterię, w której człowiek płaci grube pieniądze przez całe życie, aby albo dożyć 67 roku życia i zobaczyć jakieś drobne ochłapy z jego pieniędzy, rzucone mu łaskawie przez urzędnika; albo umrzeć wcześniej. Zasady są proste i nieubłagane – wtedy cała kwota przepada. Nie muszę chyba dodawać, że nie jest to mądre, uczciwe a już na pewno jest nierozsądne!
ZUS jest skazany na upadek, to już pewne. Jednym z powodów jest fakt, że codziennie, wiele milionów złotych, wypracowywanych mozolnie przez Polaków jest marnotrawiona! W którym dużym mieście nie ma pałacu, siedziby ZUSu? Jak wiele bezproduktywnych urzędników jest tam zatrudnionych? Jak wielkie pensje mają szefowie tej instytucji? Oczywiście, jak wszystko, nie dzieje się tak przez przypadek. Banda pięciorga władająca naszym krajem jest wiecznie głodna i nienasycona. Kiedy tylko ktoś z nich wygrywa wybory i formuje koalicję, obsadza wszystko co może swoimi ludźmi (Patrz „afera” Protasiewicza i KGHMu). Musi też przekupić czymś koalicjanta. Przedsiębiorstwa związane ze skarbem państwa, czy instytucje takie jak ZUS są później miejscem pracy rodzin i znajomych polityków czy zasłużonych działaczy partyjnych. A potem tylko – hulaj dusza za nasze pieniądze! Ten mechanizm jest bardzo prosty.
Innym nieco problemem jest brak świadomości polskich władz na temat umowy społecznej, której przecież ZUS jest owocem. Kiedy wchodzimy na rynek pracy i nasz szef płaci za nas pierwszą składkę emerytalną, zawiązujemy z ZUSem i państwem polskim umowę. W myśl tej umowy, kobiety miały dostać emeryturę w wieku 60, a mężczyźni 65 lat. Skoro państwo może zmienić reguły w trakcie gry raz, zrobi to po raz drugi, kiedy tylko będzie miało na to ochotę. Dowolnie będzie mogło zmieniać wiek emerytalny, wysokość składek czy wreszcie kwotę jaką będziemy dostawać na starość. Jak już kilkukrotnie wspomniałem, ZUS jest na krawędzi bankructwa (dopłacamy do niego 30 mld złotych rocznie), a więc na lepsze warunki nie mamy co liczyć. Może być tylko gorzej.
Dla mnie skrajną naiwnością jest, jeśli dzisiaj ktoś jeszcze w ten system wierzy. Ja od dawna postuluję wprowadzenie reformy, która realnie pozwoliłaby decydować Polakom o swoim życiu. Zlikwidujmy ZUS (jednocześnie realizując umowę wobec tych, którzy już w systemie są) i pozwólmy ludziom ubezpieczać się gdzie chcą (u prywatnych, komercyjnych ubezpieczycieli) oraz na jakich warunkach chcą! Dowodem na to, że taki system działa niech będzie rynek ubezpieczeń samochodów. Tysiące istniejących przedsiębiorstw wręcz walczy ze sobą kto zaoferuje klientom najlepsze warunki. A konsumenci? Każdy wybiera tego, jaki mu najbardziej odpowiada i zazwyczaj jest szczęśliwy!
P.S. Ostatnio pisałem o tym, jak władze polskie realizują testament Hansa Franka. Dosłownie następnego dnia dowiedziałem się, że ów słynny gubernator z Krakowa, wymyślił też kilka innych stosowanych do dziś pomysłów, które ja zawsze uznawałem za relikt komuny. Wiecie, że to on pierwszy wprowadził na ziemiach polskich obowiązek meldunkowy oraz dowody osobiste (Kenkarty)?
Foto: wikipedia
Obserwuj autora na Twitterze: