Czy jest coś dziwnego w tym, że na premierze własnego filmu artysta jest anonimowy? Dla Pussy Riot na pewno nie. W środę podczas pierwszej odsłony filmu Pussy Riot: A Punk Prayer w Landmark Sunshine Cinema w Nowym Jorku artystki siedziały bez swoich charakterystycznych masek w tylnich rzędach. Film ma charakter dokumentalny i został wydany przez HBO.
Film dokumentalny zostanie wyemitowany w telewizji w poniedziałek. Jak sama nazwa wskazuje, opowiada o moskiewskiej grupie aktywistek, których anty- Kremlowski występ w 2012 roku w głównej cerkwi ortodoksyjnych greko- katolików nazwany „punk prayer” przyciągnął międzynarodową uwagę. Grupa liczy pięć artystek. Jednak tylko trzy z nich zostały skazane za chuligaństwo. Pozostałe dwie zostały uniewinnione.
Bez większego medialnego zamieszania, dwie artystki, których nie skazano przyjechały w ostatnim tygodniu do Nowego Jorku. Celem ich wizyty jest promocja filmu i spotkanie się, w maskach, z osobami wspierającymi je. Warto dodać, że w obronie artystek stawali m. in. Paul McCartney, Madonna i organizacja Amnesty International. To ich pierwsza wizyta w Stanach Zjednoczonych.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Podczas wywiadu przed premierą filmu, jedna z dziewczyn powiedziała po rosyjsku, że nie ujawnią swoich tożsamości. Pytań o ich życie prywatne: wiek, pracę było bez końca. Jednak artystki pozostały tylko przy swoich pseudonimach: Fara i Shaiba.
W ciągu kilku dni w Nowym Jorku, stały się częścią anarcho- feministyczno- kulturalnego- show- and- tell. Pojawiły się w feministycznej księgarni Bluestockings, gdzie na chwilę pokazały swoje twarze, gdyż jak stwierdziły- poczuły, że to bezpieczne miejsce. Spotkały się z przywódcami Occupy Wall Street i zwiedziły „The Dinner Party”- feministyczną wystawę Judy Chicago (artystki) w Brooklyn Museum of Art.