Na początku 2018 roku amerykański Senat zatwierdził Jerome’a Powella na stanowisku prezesa Rezerwy Federalnej. Był to jednocześnie koniec 4-letniej kadencji Janet Yellen.
Już w pierwszych dniach urzędowania Powella na Wall Street doszło do korekty niewidzianej od 2 lat. Co ciekawe, nowy prezes FED wydawał się tą sytuacją kompletnie niewzruszony.
Tak czy inaczej, najważniejsze kwestie związane z Powellem nie dotyczą obecnej sytuacji, a jego działalności sprzed kilku lat. Zanim przejdziemy do szczegółów, najpierw krótkie przypomnienie.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Bail-in vs. bail-out
Oba powyższe określenia odnoszą się do sytuacji w której duża instytucja (np. bank czy ubezpieczyciel) stoi na skraju bankructwa. Pisząc precyzyjnie: dotyczą sposobu ratowania banku zagrożonego upadłością.
Opcje są dwie:
- Bail-in – ratunek z pieniędzy osób bezpośrednio powiązanych z instytucją np. udziałowców, wierzycieli, ale także klientów.
- Bail-out – ratunek z pieniędzy zebranych w podatkach, czyli po prostu osoby pracujące zrzucają się na ratowanie nieodpowiedzialnie zarządzanego banku czy ubezpieczyciela.
Większość zapewne pamięta, że z ratowaniem dużych, upadających instytucji finansowych mieliśmy do czynienia podczas ostatniego kryzysu finansowego. Wówczas, wobec takich gigantów jak Bank of America czy AIG zastosowano rozwiązanie nr 2, czyli bail-out. Miliony podatników zrzuciły się na ratunek, który pochłonął 800 mld dolarów (koszt kilkudziesięciu elektrowni atomowych).
Co to wszystko ma wspólnego z obecnym szefem FEDu? Otóż Jerome Powell firmuje swoim nazwiskiem rozwiązanie nr 1, czyli stosowanie bail-inów.
W 2013 roku na konferencji w Waszyngtonie Powell wygłosił przemówienie. Podkreślił wówczas, że ze względu na ustawę Dodda-Franka z 2010 roku Rezerwa Federalna nie ma już kompetencji by w razie problemów finansowych ratować zagrożone banki.
Jakby tego było mało, Powell tuż po ostatnim kryzysie wielokrotnie brał udział w „symulacjach” upadków najważniejszych banków. Działał również przy analizach mających na celu określenie jak dokładnie miałby wyglądać bail-in dużej instytucji finansowej.
Bail-in banku. Co to właściwie oznacza?
W tym miejscu należy wrócić do wspomnianej wcześniej ustawy Dodda-Franka. Zgodnie z nią każdy depozyt do 250 tys. USD jest gwarantowany przez rządową agencję oznaczoną skrótem FDIC (Federal Deposit Insurance Corporation). Problem polega na tym, że w amerykańskim systemie finansowym krąży 13,5 bln USD, natomiast FDIC dysponuje kapitałem mniejszym niż 100 mld USD.
Dla porównania, depozyty w JP Morgan to 1,3 bln USD.
Oznacza to, że w razie problemów któregokolwiek dużego banku, podstawowe środki FDIC okażą się niewystarczające. Wówczas, zgodnie z ustawą, FDIC zadziała w następujący sposób:
1. FDIC wchodzi i przejmuje zarządzanie bankiem czy ubezpieczycielem.
2. Dotychczasowe kierownictwo zostaje zwolnione. Federalni mają wówczas pole do popisu, mogą chociażby oddzielić od siebie zyskowną i stratną część działalności banku, a następnie odsprzedać zyskowną część wybranej grupie kapitałowej.
3. Straty zostają rozdzielone na udziałowców i posiadaczy obligacji.
Co dalej? Co w przypadku osób posiadających depozyt w upadającym banku?
W złym (aczkolwiek realnym) scenariuszu może dojść do sytuacji w której również klienci banku będą mieć problemy. Jeśli środki pozyskane od akcjonariuszy i wierzycieli nie wystarczą, FDIC może postąpić wobec depozytów na dwa różne sposoby:
a) Przejąć część depozytów powyżej gwarantowanego poziomu 250 tys. USD. Dla przykładu, jeśli zostanie podjęta decyzja o przejęciu 50% depozytów to klient posiadający 500 tys. USD, straci 125 tys. USD.
lub
b) Zamienić część depozytów na akcje bankruta. To rozwiązanie jest niewiele lepsze od poprzedniego. Tuż po otrzymaniu akcji, ich wartość natychmiast silnie spadnie. Ostateczny efekt będzie ten sam – tak jakby ktoś przejął część naszego majątku. Efektywnie majątek akcjonariuszy zostaje rozwodniony poprzez nową emisję akcji.
Czy to realne?
Rozwiązanie polegające na obrabowaniu części klientów z depozytów wydaje się być niezbyt realne. Nie zapominajmy jednak, że zaledwie 6 lat temu taki bail-in przeprowadzony został na Cyprze.
Państwo zwróciło się wówczas do przywódców Unii Europejskiej z prośbą o bail-out. Rozmowy trwały kilka miesięcy. Nagle, w ciągu dosłownie kilku dni, sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Podjęto decyzję o przeprowadzeniu bail-inu, a część klientów otrzymała akcje banku, które straciły na wartości 80%.
Na poczekaniu stworzono bajkę, jakoby działania władz miały uderzyć w unikających opodatkowania Rosjan. W rzeczywistości majątek stracili zwykli obywatele, natomiast swój kapitał uratowały jedynie osoby będące „u źródła”.
Inne rządy obserwowały i wyciągały wnioski. Po 2012 roku specjalne prawo pozwalające na bail-iny wprowadziły m.in. Kanada, Wielka Brytania, Niemcy oraz Nowa Zelandia.
Podsumowanie
Dla nas bail-in zakładający obrabowanie wszystkich obywateli wydaje się czymś nierealnym. Ostatecznie spowodowałby on spadek zaufania do systemu bankowego i mniejsze szanse na wyeliminowanie gotówki.
Z drugiej strony, bail-in w takiej wersji jak powyżej jest już znacznie bardziej realny. Wedle opisanego scenariusza, ofiarami pada głównie zamożna klasa średnia. Najbiedniejsi zostają zastraszeni, a następnie z ulgą stwierdzają, że ich depozyty pozostały nietknięte. Mało tego, media wspólnie z rządzącymi wciskają bajkę, że nikt nie stracił środków, a jedynie depozyty zamieniono na akcje (większość społeczeństwa nie widzi różnicy).
Na koniec warto wrócić do słów Jerome’a Powella, który stwierdził, że zamiast ratowania banków z pieniędzy podatników, czekają nas bail-iny. Powell nie był jeszcze wówczas szefem FEDu, podobnie jak Ben Bernanke nie był nim w 2002 roku. A jednak dokładnie opisał szereg zmian planowanych przez bankierów. Szerzej pisaliśmy o tym w artykule „Przepowiednia Bena Bernanke”.
To nie jest tak, że elity wszystko trzymają w tajemnicy. Bardzo często prezesi banków centralnych, jak również największych banków inwestycyjnych wykładają nam plany na tacy. Trzeba jedynie być czujnym.
W naszej ocenie w przypadku większego krachu na rynkach finansowych, bail-iny zostaną przeprowadzone w pierwszej części. Następnie, po spadkach akcji przekraczających 30-35%, ponownie silnie obniżone zostaną stopy procentowe, a dodatkowo banki centralne uruchomią dodruk na niespotykaną dotychczas skalę.
Zespół Independent Trader