W ostatnich dniach w sieci rozgorzała dyskusja o branży futrzarskiej. Wszystko za sprawą projektu nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, który obok podwyższenia kar za znęcanie się nad zwierzętami, zakłada zakaz hodowli zwierząt na futra. W internecie nie brakuje oskarżeń pod adresem hodowców czy nawet zwolenników utrzymania hodowli. Zarzuca się im brak empatii, ale czy słusznie? Jeśli zakaz wejdzie w życie na bruk trafi 50 000 pracowników związanych z branżą.
Poparłbym każde rozwiązanie, które przyczyni się do rzeczywistej poprawy dobrostanu zwierząt w Polsce, wprowadzi surowe kary za patologie i będzie poparte rzeczowymi argumentami, a nie jedynie odrealnionym wyobrażeniem o faktach mniejszości – tłumaczy Szczepan Wójcik, prezes Instytutu Gospodarki Rolnej i hodowca norek.
W wywiadzie dla Mediów Narodowych Wójcik podkreśla, że przyjęcie projektu ustawy może dać początek dalszemu narzucaniu określonego światopoglądu przez grupy wpływu. – Realizacja takich postulatów kreuje bardzo niebezpieczny precedens i tworzy zagrożenie dla istnienia kolejnych branż związanych z hodowlą zwierząt. Poza tym, nie ma społecznego przyzwolenia na takie narzucanie subiektywnego światopoglądu. Obywatele są np. za zwiększaniem kontroli nad fermami zwierząt futerkowych, za podnoszeniem standardów hodowli, za penalizacją wszystkich nadużyć, ale nie są za całkowitą likwidacją tej branży w Polsce – dodaje.
Czytaj także: Korespondent TVP krytycznie o zakazie hodowli zwierząt futerkowych. Wskazał, jakie zagrożenie czeka polski rynek
Projekty nowelizacji ustawy są dwa – przygotowany przy współpracy Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt i kontrowersyjnej fundacji „Otwarte Klatki” oraz projekt, który zaproponował resort sprawiedliwości. Ten pierwszy zakłada zakaz trzymania psów na uwięzi, zwiększenie kar
za znęcanie się nad zwierzętami, obowiązkowe oznakowanie psów i kotów oraz rozgrzewający debatę zakaz hodowli zwierząt na futra.
– Pierwotne propozycje resortu sprawiedliwości były bardzo dobre. Teraz rzecz w tym, aby nie dać się zmanipulować i wmieszać w wojenki organizacji prozwierzęcych. Chcę bardzo stanowczo podkreślić, że w temacie ochrony zwierząt wspólnie możemy zrobić bardzo wiele. Konieczne jest zwiększenie kar za znęcanie się nad zwierzętami, konieczne są kojce, konieczne jest rozsądne odchodzenie od łańcuchów, tzn. takie, które będzie połączone z edukacją i obowiązkiem ogrodzenia swojej posesji przez właścicieli psów. Konieczne jest też wprowadzanie dodatkowych narzędzi kontroli nad adoptującymi zwierzęta. (…) Tylko wszystkie te postulaty poparte są rzeczowymi argumentami, natomiast walka z ubojem na rzecz wspólnot religijnych oraz z hodowlą zwierząt futerkowych jest pozbawiona uzasadnienia – podsumowuje Szczepan Wójcik.
Fermy zwierząt futerkowych dają pracę mieszkańcom terenów wiejskich w rejonach Polski o wysokim bezrobociu strukturalnym. 97% ferm to polski kapitał, likwidacja branży jest na rękę niemieckim firmom utylizacyjnym.
Źródło: inf. prasowa