Prokuratura Okręgowa w Krakowie prowadzi śledztwo w sprawie utrudniania wjazdu na Wawel politykom Prawa i Sprawiedliwości. 18 grudnia 2016 roku doszło tam do incydentów z udziałem m.in. prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego i premier Beaty Szydło.
Gdy 18 grudnia 2016 roku Jarosław Kaczyński chciał pojechać na grób swojego brata w miesięcznicę jego pogrzebu, spotkał się tam z tłumem protestujących. Skandowali oni hasła typu „Wolność, równość, demokracja” i próbowali zablokować samochód prezesa Prawa i Sprawiedliwości m.in. siadając na nim. Podobnie było m.in. z autem premier Beaty Szydło. Jedno auto zostało również obrzucone jajkami.
Blokowanie wjazdu spowodowało, że protestujący zostali usunięci przez policję, a całe zachowanie spotkało się z bardzo dużą krytyką. Wówczas nikt nie został zatrzymany, jednak okazuje się, że prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie, m.in. przesłuchując świadków oraz analizując zapisy z policyjnych kamer. Nie wykluczone, że protestującym zostaną postawione zarzuty znieważenia funkcjonariuszy publicznych oraz uniemożliwienia wjazdu na Wawel. – Postępowanie toczy się w sprawie, nikomu nie przedstawiono zarzutów, są przesłuchiwani świadkowie, w szczególności funkcjonariusze policji, którzy zabezpieczali przejazd – powiedział Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Czytaj także: \"Pamiętaj, abyś nie prosiła ich o łaskę!\" - generał August Emil Fieldorf \"Nil\
Już wcześniej szef MSWiA, Mariusz Błaszczak zapowiedział, że tego typu zachowania nie pozostaną bez reakcji policji. – Każdy, kto łamie prawo, musi liczyć się z konsekwencjami i nie ma tu żadnej taryfy ulgowej – mówił.
Czytaj także: Bartłomiej Misiewicz tłumaczy wizytę w klubie. „Nikogo nie skompromitowałem”