Bogdan Święczkowski to prokurator Prokuratury Krajowej w stanie spoczynku, a także szef Agencji Bezpieczeństwa w latach 2006 – 2007. Łukasz Ziaja jest z kolei dziennikarzem i publicystą oraz wydawcą serwisu informacyjnego mojezawiercie.pl. Obaj panowie współpracowali już ze sobą przy książce „Łańcuch poszlak. Wielka gra mafii i rosyjskich służb specjalnych”, więc w temacie, za który zabrali się tym razem, są już poniekąd obeznani.
Książka jest, jak na zawiłość polskich afer, wyjątkowo krótka. Nie przeszkadza to jednak w pełnym zobrazowaniu problemu. Autorzy bardzo zręcznie przedstawili to, co przemilczały media głównego nurtu. Na niecałych 250 stronach A5 zmieściły się wszystkie ważne informacje, które sprawiają, że czytelnik analizuje każdą z afer na nowo. Święczkowski i Ziaja zadbali o to, by język książki był zrozumiały dla wszystkich. Za „Afery…” może więc złapać każdy – począwszy od profesora, a na chłopie kończąc. Język jest prosty i przystępny, dlatego każdy kto chce dotknąć „innej prawdy” powinien zacząć swoją przygodę z taką prawdą właśnie od tej książki.
Autorzy zaczynają od tego, jak to ze służbami specjalnymi w Polsce było, czyli od genezy ich powstania. Przypominają historię poprzednika ABW – Urzędu Ochrony Państwa – jak był zarządzany, kto w nim pracował, jak różne rządy wykorzystywały UOP, i czy służył dobru państwa czy obecnie rządzącym. Gdy czytelnik pozna historię, jest godzien do uczestniczenia w teraźniejszości, więc Święczkowski i Ziaja przypominają, jak działały służby specjalne za czasów Prawa i Sprawiedliwości, jakie reformy zostały wdrożone, a jakich nie zdołano dokończyć. „Afery…” to nie tylko suche fakty przemilczane w mediach, ale także – a może nawet głównie – rozmyślania autorów nad stanem polskich służb.
Afera stoczniowa, afera hazardowa czy tragedia pod Smoleńskiem – tego, jak przekonują autorzy, można było uniknąć. Jak? Wystarczyło tylko pozwolić ABW i AW działać i robić swoje. Niestety, decyzje Donalda Tuska odnośnie tych ważnych państwowych instytucji sprawiły, że stało się to, co się stało. Przytaczane stenogramy rozmów z afery stoczniowej czy hazardowej między politykami (ale nie tylko) zamieszanymi w te sprawy przeszły w mediach bez echa. Teraz Święczkowski i Ziaja publikują to, co zostało przemilczane, naprawiając błędy z przeszłości. Autorzy pokazują, jak można było zapobiec szeregom nieprawidłowości, jakich dopuściły się służby specjalne przy organizowaniu lotu prezydenta Kaczyńskiego. Ich bezpośrednim następstwem była katastrofa smoleńska, która trwale poróżniła Polaków. Czy Brunon K. był rzeczywiście niebezpieczny? Czy naprawdę jeden mężczyzna mógł sam przygotować i zdetonować ładunek odpowiedni do wysadzenia Sejmu? „Afery…” pomogą zrozumieć ten i inne problemy polskich służb specjalnych.
Książka ta nie należy do gatunku science-fiction, a jej twórcy mają na poparcie swoich tez argumenty przeplatające się z domysłami i doświadczeniem jednego z autorów. Sam fakt, że Święczkowski to były szef ABW wystarczy, by stwierdzić, iż wie on, co w służbach piszczy. Nie są to zatem wyssane z palca teorie spiskowe, a rzetelnie podawane przez znawcę tematu fakty.
Moich kilka zdań to ledwie wstęp do tego, co każdy czytelnik tej publikacji w niej znajdzie, m.in. bezsensowne przepisy, które nic dobrego nie przyniosły, puste słowa Premiera o reformie służb (za którą zabiera się już od 2007 roku). Ta książka to kompendium wiedzy dla każdego, kto czuje, że nie wszystko zostało powiedziane, że jest drugie dno, że można było zrobić więcej. Odpowiedzi na pytania, których nikt nie chciał wcześniej słyszeć można znaleźć wertując „Afery Czasów Donalda Tuska”.
Fot. zysk.com.pl