Strażnicy rezerwatu dzikich zwierząt Sibuya w Republice Południowej Afryki wieźli turystów na przejażdżkę, gdy nagle dokonali makabrycznego odkrycia. W okolicy, w której przebywało stado lwów, odnaleźli ludzkie szczątki. Wszystko wskazuje na to, że byli to kłusownicy.
Znalezisko nie pozwala nawet na ustalenie ile osób straciło życie. „Podejrzewamy, że śmierć poniosło dwóch, może trzech ludzi” – powiedział Nick Fox, właściciel rezerwatu Sibuya w pobliżu miasta Kenton-on-Sea we wschodniej części RPA.
Na miejsce wezwano służby zajmujące się walką z kłusownictwem i policję. Funkcjonariusze nie mają wątpliwości, że ofiarami byli właśnie kłusownicy polujący na nosorożce. Przy szczątkach znaleziono broń palną, siekierę oraz pozostałości butów i rękawic. „Tacy ludzie strzelbami zabijają zwierzę, a siekierą odcinają róg” – tłumaczył właściciel rezerwatu.
Później ustalono, że w nocy z niedzieli na poniedziałek grupa osób zakradła się na teren rezerwatu. Byli uzbrojeni w broń palną, noże i siekiery. Mieli ze sobą zapasy żywności wystarczające na kilka dni. Nad ranem w okolicy słychać było głośne ryki lwów. Prawdopodobnie wtedy doszło do ataku dzikich zwierząt.
Czytaj także: Powstańcy na profilowe!
Republika Południowej Afryki od lat boryka się poważnym problemem kłusowników zabijających nosorożce. Zwierzęta są mordowane dla cennych rogów, uważanych za afrodyzjak i lek – trafiają one przede wszystkim na rynki dalekowschodnie, głównie do Chin i Wietnamu.
Źródło: tvn24.pl
Fot.: wikimedia/Yathin S Krishnappa