U pacjentów z udarem niedokrwiennym mózgu, do którego doszło w czasie jednoczesnej infekcji COVID-19, ryzyko zgonu w ciągu doby wzrasta prawie trzykrotnie. Częściej dochodzi u nich do powikłań krwotocznych. Ponadto wielokrotnie częściej dotyka ich udar żylny.
Jak podały w komunikacie we wtorek służby prasowe Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, są to wnioski z analizy stanu zdrowia pacjentów Kliniki Neurologii z pododdziałem udarowym, zakażonych SARS-CoV-2 i hospitalizowanych z powodu udaru. Badanie, w którym brała udział Klinika Neurologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, trwało dwa lata i było częścią międzynarodowego projektu, prowadzonego w blisko 130 ośrodkach na całym świecie.
Doniesienia naukowców o związku infekcji koronawirusa z cięższym przebiegiem udaru niedokrwiennego mózgu pojawiły się już w pierwszych miesiącach pandemii. Pierwsze obserwacje potwierdzają analizy tysięcy przypadków. Badanie, w którym uczestniczyła Klinika Neurologii USK, objęło ponad 15 tys. osób leczonych z powodu udaru w 139 ośrodkach w Europie i poza nią: w Ameryce Północnej, Afryce i w Azji, a jego koordynatorem jest ośrodek portugalski.
„Analizowaliśmy przypadki tylko tych pacjentów, którzy przeszli udar, a jednocześnie mieli potwierdzoną infekcję COVID-19 przy przyjęciu do szpitala lub już w trakcie hospitalizacji okazali się dodatni. Z obserwacji naszej grupy badań wynika, że infekcja pogarsza rokowania pacjentów z udarem niedokrwiennym mózgu nawet wtedy, gdy przechodzą COVID-19 bezobjawowo” – powiedziała cytowana w komunikacie dr Marta Nowakowska-Kotas z Kliniki Neurologii USK i jednocześnie dolnośląski konsultant w dziedzinie neurologii.
Dotychczas naukowcy ustalili, że ryzyko zgonu z powodu udaru u pacjentów z COVID-19 w ciągu 24 godzin jest znacząco wyższe niż u osób bez infekcji. Częściej też udar dotyczy jednocześnie wielu naczyń wewnątrzczaszkowych (jest bardziej rozległy), rośnie też ryzyko powikłań krwotocznych, co znacznie utrudnia leczenie takiego chorego.
„Ujawnił się też kolejny problem: udar żylny, spowodowany zakrzepicą żył i zatok wewnątrzczaszkowych, którego ryzyko przy COVID-19 rośnie nawet stukrotnie. Warto podkreślić te statystyki, zwłaszcza w kontekście obaw przed niektórymi szczepionkami. Jeśli po podaniu szczepionki ryzyko powstania zakrzepicy, przy czym mówimy o samej zakrzepicy, a nie o udarze, wzrasta 10-krotnie, a w wyniku samej infekcji mamy sto razy większe ryzyko, to sprawa jest bezdyskusyjna. Zakażenie koronawirusem jest wielokrotnie bardziej niebezpieczne dla zdrowia i życia niż rzadkie zdarzenia niepożądane po szczepionce. Dlatego nieustannie zachęcamy do szczepień wszystkich, którzy jeszcze tego nie zrobili” – dodała dr Nowakowska-Kotas.
Podkreśliła, że wciąż istnieje też problem zbyt późnego zgłaszania się pacjentów z udarem do szpitala, co uniemożliwia często zastosowanie skutecznych procedur reperfuzyjnych, pozwalających cofnąć objawy neurologiczne związane z udarem.
Jak podano, czas odgrywa kluczową rolę, ponieważ udrożnienie naczyń w mózgu poprzez trombolizę trzeba wykonać w ciągu 4,5 godzin od powstania udaru, a trombektomię mechaniczną – w ciągu 6 godzin. Niestety, wielu pacjentów trafia na oddział już po tym czasie. Jedni czekają, aż samo przejdzie, inni obawiają się szukać pomocy z powodu pandemii. Dotyczy to m.in. chorych na COVID-19.
„W Klinice Neurologii USK cały czas leczymy pacjentów z udarem. Specjalistyczną pomoc otrzymają niezależnie od tego, czy są zakażeni, czy nie. Wobec pacjentów z COVID-19 stosujemy wszystkie niezbędne procedury bezpieczeństwa. Z udarem nie można czekać aż minie infekcja” –powiedziała dr Nowakowska-Kotas.(PAP)
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl, Autor: Roman Skiba