Cezary Gmyz, dziennikarz Telewizji Republika oraz tygodnika „Do Rzeczy”, zamieścił na Twitterze wpis, w którym opublikował orzeczenie sądu ws. zwolnienia jego oraz trzech innych dziennikarzy z „Rzeczpospolitej” po publikacji artykułu „Trotyl na wraku tupolewa”.
„Trotyl na wraku tupolewa” był rzetelnym, zweryfikowanym materiałem dziennikarskim a wyrzucenie dziennikarzy złamaniem prawa – orzekł sąd
— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) listopad 5, 2015
Czytaj także: Wpis Cezarego Gmyza o Pawle Zarzecznym wzbudził niesmak. \"Obrzydliwe. Nie godzę się na to\
Oprócz Gmyza, pracę stracili wówczas Mariusz Staniszewski, Tomasz Wróblewski oraz Bartosz Marczuk. Ten pierwszy, podobnie jak Gmyz, również podzielił się na Twitterze swoimi spostrzeżeniami odnośnie wyroku wydanego przez sąd.
Dokładnie 3 lata temu Hajdar rozwiązał ze mną umowę po publikacji tekstu o trotylu. Dziś sąd uznał,że GH zrobił to bezprawnie. Wygrałem — Mariusz Staniszewski (@MarStaniszewski) listopad 5, 2015
Cała czwórka została zwolniona z „Rzeczpospolitej” po publikacji tekstu „Trotyl na wraku Tupolewa”, którego autorem był Cezary Gmyz. Właściciel „Rz” Grzegorz Hajdarowicz uzasadniał tę decyzję na stronie tytułowej pisma z 6 XI 2012 roku.
(…) z postępowania wyjaśniającego przeprowadzonego wspólnie z Rada Nadzorczą spółki Presspublika wynika (cytuję), że „tekst „Trotyl na wraku Tupolewa” nie był w ogóle udokumentowany.
Hajdarowicz dodał również, że dziennikarze powinni przekazywać informacje „rzetelnie, bez nadinterpretacji i uprzedzania wyników badań oraz analiz”. Podkreślił także, że „zrobi wszystko co możliwe, by taka sytuacja się nigdy więcej nie powtórzyła.
Artykuł „Trotyl na wraku tupolewa” ukazał się w „Rz” 30 października 2012 roku. Tekst zawierał stwierdzenie dotyczące tego, że we wraku samolotu, którym podróżowała m.in. para prezydencka i który rozbił się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny.
źródło: Twitter, Rzeczpospolita
Fot. Wikimedia/Piotr Drabik