Macie ochotę na czystego bluesa, pełnego orleańskiego luzu, ale także z silnymi regionalizmami nadającymi sznyt oryginalności tej muzyce? Sięgnijcie po nowe dzieło mistrzów ze Śląskiej Grupy Bluesowej zatytułowane Kolory Bluesa.
Na wstępie napisałem o mistrzach bluesa i nie ma w tym określeniu krzty nieprawdy. Śmiało można Śląską Grupę Bluesową nazwać polską supergrupą. I tak: Jan „Kyks” Skrzek (wokal, harmonijka, fortepian) jest doskonale znany z płyt solowych, koncertów, ale i nagrywał z SBB; perkusista Michał Giercuszkiewicz pokazał się szerszej publiczności na płytach Dżemu; Leszek Winder operujący na gitarze, to podpora grupy Krzak; basista Mirosław Rzepa, jest najmniej znany z tej iście bluesowej śmietanki.
Początek płyty może zmylić, bo intro kompozycji tytułowej jest mocno jazzujące, ale to tylko zmyłka, bo potem jest czysty blues, z elementami boogie i żeńskimi zaśpiewami. Sprzedać można prawie wszystko oparty na grze fortepianu, to kroczący kawałek ze świetnym, kapitalnym wręcz, luzackim, jakby odniechcenia śpiewem Skrzeka. Klimaty te kontynuowane są w utworze Nie zapomną bluesa, w którym wysmakowanym solo gitary popisuje się Leszek Winder. Chachor to ciężki chicagowski bluesior ze świetnym duetem wokalu i harmonijki.
Czytaj także: Premiera singla Śląskiej Grupy Bluesowej
Bogactwo widzi nawet ślepiec to dwunastotaktowiec z kolejnymi elektryzującymi słuchacza solówkami gitar i skrzypiec. Sztyl od kilofa na którym zaśpiewała Karolina Cygonek napędzany jest wręcz hard rockowym riffem, do którego wtórują mu dźwięki harmonijki i dęciaków. O małym Jasiu jest za to kompozycją instrumentalną, pokazującą wyrafinowany warsztat muzyczny Śląskiej Grupy Bluesowej.
Najlepsze muzycy zostawili na koniec. Zaklęty w klawisze rozpoczyna się leniwymi dźwiękami trąbki i fortepianu. Skrzek śpiewając, podsumowuje swoją bluesową karierę: już lat czterdzieści jesteśmy razem/w dźwiękach bluesowych marzeń. Utwór utrzymany w powolnym tempie nie nudzi jednak. Oczywiście jest na nim kolejna wysmakowana partia gitary i gościnny udział Sebastiana Riedla. W Małej Szafirowej Karbidce muzycy wykreowali za pomocą fortepianu i harmonijki niesamowity, marzycielski klimat. To zasadniczo miniaturka, ale jest po prostu śliczna. Płytę kończy z lekka progresywnyno rockowy, dwunastotaktowy blues zatytułowany po prostu Ostatni Blues, w którym znowu mamy doskonałe partie skrzypiec. To wszystko kończy się występem Kapeli Góralskiej „Sarpacka”.
Mam nadzieje, że tytuł ostatniej kompozycji na płycie nie jest w pewnym sensie proroczy. Płyta Kolory Bluesa to dziesięć czysto bluesowych kompozycji, pełnych wspaniałych partii instrumentalnych i przede wszystkim kompozycji, które są nie do podrobienia. Panowie, oby na następne dzieło nie trzeba było czekać pięć lat.
Foto: Metal Mind.