„Kler” okazał się wielkim hitem 2018 roku. Najnowsze dzieło Wojciecha Smarzowskiego bije kolejne rekordy polskiego kina. Wyniki oglądalności z drugiego weekendu od premiery potwierdzają, że zainteresowanie filmem jest nadal ogromne.
W miniony weekend „Kler” zobaczyło 772 316 widzów – to najlepszy wynik w historii polskiego kina. Poprzedni rekord należał do „Planety Singli” (525 tys.). To jednak nie koniec dobrych wiadomości dla twórców. Okazuje się, że w ciągu 10 dni, film obejrzało aż 2 504 616 osób.
Znakomity wynik oznacza, że „Kler” wyprzedził najpopularniejszy film roku – „Kobiety mafii”. Film Patryka Vegi w ciągu 6 tygodni obejrzało „tylko” 2,04 mln osób.
Trudno przewidzieć, jaką oglądalność może osiągnąć „Kler”. Prawa do emisji zostały zakupione także za granicą. Film mogą obejrzeć widzowie z Austrii, Niemiec, Belgii, Holandii, Luksemburgu, Danii, Irlandii, Wielkiej Brytanii, Islandii, Norwegii, Szwecji, Kanady i ze Stanów Zjednoczonych.
O czym opowiada film Smarzowskiego?
Wielki wpływ na zainteresowanie „Klerem” ma z pewnością tematyka poruszona przez reżysera, która prowokuje do dyskusji. W swoim najnowszym filmie, przedstawił życie polskiego duchowieństwa, opowiadając o losach trzech głównych bohaterów – księży: Trybusa (Robert Więckiewicz), Lisowskiego (Jacek Braciak) i Kukuły (Arkadiusz Jakubik).
Reżyser nie unika trudnych tematów dla Kościoła. W „Klerze” pojawia się problem pedofilii, niejasnych powiązań finansowych, czy walk wewnętrznych. Kapłani w filmie Smarzowskiego często nadużywają alkoholu, są chciwi, a w zachowaniu większości z nich trudno doszukać się jakichkolwiek oznak wiary w Boga.
Nic dziwnego, że film Smarzowskiego wywołał olbrzymie kontrowersje. Przeciwnicy zarzucają mu, że świat przedstawiony w filmie kompletnie nie odpowiada rzeczywistości, jest przerysowany. Fani reżysera są jednak innego zdania. W sieci aż roi się od opinii, że Smarzowski celnie wypunktował wady polskiego Kościoła.