W środę Parlament Europejski przyjął propozycje zmian, przeglądu wieloletnich ram finansowych o 2020 r. Zwiększono środki na walkę z kryzysem migracyjnym, umożliwiono przesuwanie niewykorzystanych pieniędzy budżetowych na kolejny rok. Jak się okazuje, niektórzy eurposłowie są ciągle zainteresowani kontrowersyjnym pomysłem KE ws. kar za nieprzyjęcie uchodźców.
Sprawozdanie bierze pod uwagę wynik brytyjskiego referendum. W związku z tym wezwano Komisję do przedstawienia informacji o skutkach Brexitu. Eksperci UE wskazują, że Wielka Brytania jest płatnikiem netto, wpłaca do wspólnego budżetu unijnego kilkanaście miliardów euro rocznie. Jeśli negocjacje związane z wyjściem tego kraju ze struktur UE zaczną się w tym roku i zakończą – zgodnie z unijnym prawem – w ciągu 2 lat, będzie to oznaczać poważną lukę budżetową i konieczność jej załatania od 2019 r.
PE w tym sprawozdaniu mówi, czego oczekuje od KE w tej dosyć trudnej sytuacji, w sytuacji, w której brakuje nam ewidentnie pieniędzy i perspektywa finansowa przestaje być instrumentem, który może pokryć nowe wyzwania
Czytaj także: Brexit: Czy David Cameron popełnił błąd ogłaszając referendum?
– powiedział współautor raportu PE Jan Olbrycht(PO), podczas konferencji prasowej w Strasburgu.
Są takie miejsca w budżecie, czyli w politykach, gdzie pieniądze są niewydane, czyli leżą, i są takie miejsca, gdzie tych pieniędzy ewidentnie brakuje. Jest tendencja, by próbować zabrać środki z polityki spójności i dać tam, gdzie one są bardziej potrzebne
– dodał Olbrycht.
Europosłowie zaznaczyli, że nawet jeśli wykorzystane będą rezerwy pieniędzy państw unijnych na walkę z kryzysem migracyjnym, to i tak sprawa ta będzie wymagała dodatkowych nakładów finansowych. Brakujące środki – jak twierdzą politycy – mogłyby pochodzić z wpłat krajów członkowskich, które nie będą chciały przyjmować uchodźców i z tego tytułu wolałyby ponosić specjalną opłatę. Kontrowersyjna propozycja KE zakładała, że kraje, które nie zgodzą się na przyjęcie uchodźców mogłyby odstąpić od relokacji na rok, w zamian płacąc 250 tys. euro za osobę.
Czytaj także: Sejm przegłosował ustawę o podatku od marketów