Deputowany Rady Najwyższej Ukrainy Mykoła Kniażycki w rozmowie z RMF FM odniósł się do eksplozji w Przewodowie na Lubelszczyźnie. Ukraiński poseł nie ma wątpliwości, że jeśli potwierdzi się, że na wieś spadła ukraińska rakieta, to konieczne będą działania ukraińskich władz na rzecz rodzin zabitych.
Ukraiński poseł nie wykluczył, że rakieta mogła należeć do ukraińskich sił zbrojnych. „Władza ukraińska będzie musiała wesprzeć rodziny zabitych. Musimy też zrobić wszystko, żeby przygraniczna obrona przeciwlotnicza była skuteczna. Otrzymaliśmy systemy obronne od Stanów Zjednoczonych i innych sojuszników, które obecnie bronią Kijowa. Teraz widzimy, że muszą one zostać skierowane też na zachód Ukrainy, żeby chronić Polskę” – mówił Kniażycki.
Czytaj także: Niespodziewana zmiana narracji Zełenskiego! Chodzi o rakiety na terytorium Polski
„Sytuacja jest trudna, bo to teren przy samej granicy. Kiedy Rosjanie używają rakiety, żeby zniszczyć elektrownię na samej granicy, to niebezpieczeństwo rośnie też dla strony polskiej. Ukraińcy mają doświadczenie w zabezpieczeniu nieba, potrzebujemy dostępu do miejsca wybuchu, żeby zabezpieczyć też polskie niebo” – mówił.
Ukraiński poseł usłyszał pytanie, czy wystarczy, aby strona ukraińska występowała w charakterze obserwatora. „Nie jestem śledczym. Dla nas jest ważne, żeby dowiedzieć się, co się wydarzyło w Przewodowie i jak zapobiegać w przyszłości takim sytuacjom, jeśli faktycznie Ukraina miała z tym coś wspólnego” – odparł.
Czytaj także: Terlecki: „Ukraińcy wezmą udział w badaniu miejsca zdarzenia w Przewodowie”
Kniażycki przyznał, że sytuacja w Kijowie jest bardzo trudna. „Tylko dzisiaj nad Kijowem zostały zestrzelone cztery rosyjskie rakiety. Prąd jest włączany na 4-5 godzin w ciągu doby. Kupiłem generator. Są problemy z zasięgiem telefonów komórkowych, internetem. To nie jest koniec ataków rosyjskich wymierzonych w ukraińskich cywilów” – powiedział ukraiński poseł.
Źr. rmf fm