W poniedziałek swój ogólnopolski protest mają zamiar rozpocząć pracownicy branży transportowej. Z medialnych informacji wynika, iż mają oni zamiar zablokować węzły komunikacyjne w kilkunastu miejscach na terenie całego kraju, a do swojego protestu chcą zaangażować około tysiąca pojazdów, wykorzystując ciężarówki oraz ciągniki wyposażone w naczepy.
Według dziennikarzy portalu bankier.pl na skutek protestów może dojść do utrudnień w ruchu drogowym między innymi w Kołbaskowie, Jędrzychowicach, Gubinie, Olszynie, Miedzyrzeczu Podlaskim, Radzyniu Podlaskim, Białej Podlaskiej, Łukowie, Siedlcach, Łosicach, Koroszczynie, Choroszczu k. Białegostoku, Rzeszowie, Natolinie k. Grodziska Mazowieckiego, Sochaczewie, Radomiu, Niepołomicach k. Krakowa. Będą także przygotowywane protesty w Strykowie, bądź Łodzi oraz w Ostrowii Mazowieckiej.
Głównym powodem protestu jest nieskuteczna, zdaniem transportowców, polityka rządu w kwestii egzekwowania prawa dotyczącego umowy z Rosją o wykonywanie transportu drogowego, a konkretnie realizacji kontyngentu zamówień na 2015 rok oraz nieskuteczne kontrolowanie przewoźników zagranicznych. Według członków Związku Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce, Rosjanie utrudniają polskim firmom wykonywanie na ich terenie przewozów w ramach systemu TIR, poprzez żądanie zbyt wysokich opłat jako dodatkowych zabezpieczeń.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Innym palącym problemem jest kwestia stosowania wobec polskich firm przepisów o niemieckiej płacy minimalnej, na mocy których są one zmuszone do wypełniania dodatkowych dokumentów odnoszących się do płacy kierowców świadczących swe usługi na terenie Niemiec, które to dokumenty należy obowiązkowo tłumaczyć na język niemiecki. Ze względu na interwencję Komisji Europejskiej, niemiecki rząd wycofał się z żądania stosowania się do przepisów dotyczących wypłacania polskim kierowcom wysokości godzinnej płacy minimalnej w wysokości 8,5 euro za godzinę. Zdaniem członków ZMPD obowiązek płacenia tej stawki przez polskie firmy na terenie Niemiec jest niezgodny z unijną zasadą swobody przepływu towarów i usług.
Należy pamiętać, iż na rynku przewozów towarowych, Polska posiada 25 % udziału w unijnym rynku, będąc liderem branży oraz posiadając drugą największą flotę samochodową. Do tej pory konkurencyjność polskich firm w dużej mierze opierała się na niższych niż na Zachodzie kosztach pracy, jednak nowe ustawodawstwo niemieckie może to zmienić. Przewoźnicy uważają, że tak znaczący wzrost kosztów będzie prowadził do zwiększenia cen usług w branży oraz zwolnień, dlatego ich protest ma nie tylko zwrócić uwagę rządu na problem, ale też chronić miejsca pracy dla kierowców.
Źródło: bankier.pl
Foto: freeimages.com