Kobieta, która uczestniczyła w zabójstwie Kim Dzong Nama, przyrodniego brata dyktatora Korei Północnej, zeznała po zatrzymaniu, że była przekonana, iż bierze udział w programie typu „ukryta kamera”. Za całą akcję otrzymała równowartość 90 dolarów.
Do zamachu na Kim Dzong Nama doszło 13 lutego na lotnisku w Kuala Lumpur. Do mężczyzny zbliżyły się kobiety, które wtarły mu śmiercionośną substancję w twarz. Po zajściu, policja zatrzymała Indonezyjkę i Wietnamkę. Obydwie były przeszkolone w jaki sposób potraktować ofiarę trucizną. Materiały do przeprowadzenia zamachu mieli im dostarczyć obywatele Korei Północnej. Jedna z tych osób przebywa już w więzieniu. Policja wciąż poszukuje siedmiu innych podejrzanych.
Przesłuchanie 25-letniej Indonezyjki ujawniło, że mężczyzna w wieku ok. 30 lat zapłacił jej 400 ringgitów za wtarcie w twarz ofiary substancji toksycznej. Stwierdziła, że ten mężczyzna poinformował ją, że jest to niegroźny olejek dla niemowląt, a całe zajście miało być żartem wykorzystanym w programie typu „ukryta kamera”.
Czytaj także: Londyn był dla nas wojenną Mekką...[część druga]
Sekcja zwłok Kim Dzong Nama wykazała, że przyczyną jego śmierci był gaz bojowy VX, który jest groźniejszą odmianą sarinu. Kontakt z trującą substancją spowodował, że Indonezyjka po zatrzymaniu miała wymiotować. Obecnie doszła już do siebie. Przesłuchano też drugą zatrzymaną kobietę z obywatelstwem Wietnamu. Jej zeznań policja nie chciała dotychczas komentować.
Wywiad Korei Południowej uważa, że rozkaz zabicia Kim Dzong Nama wydał jego przyrodni brat Kim Dzong Un. Nie była to pierwsza próba zamachu. Wcześniej próbowano go zabić już w 2012 r.
Źródło: wprost.pl
Fot.: youtube.com/5news