To będzie 100-150 tysięcy ludzi. To po prostu duże zgrupowanie – ostrzegał Wołodymyr Zełenski. Ukraiński prezydent dał do zrozumienia, że nie wie, czy siły rosyjskie zostaną skierowane na jego kraj, czy dalej np. w stronę Polski. Dr Krzysztof Fedorowicz z Instytutu Europy Środkowej przekonuje, że mamy do czynienia z „grą prezydenta Ukrainy”. O co chodzi?
Kilka dni temu Wołodymyr Zełenski udzielił wywiadu brytyjskiemu „Guardianowi”. Ukraiński prezydent mówił m.in. o planach rosyjskich przeszkolenia ok. 100-150 tys. żołnierzy. Następnie ostrzegł, że dywizje będą gotowe na inwazję wiosną lub jesienią.
– I w tej chwili mam pytanie: kto powiedział, że zaczną pełnoskalową inwazję ponownie wobec Ukrainy? Będą mogli zacząć w Polsce, na Litwie – ostrzega.
Zełenski o zagrożeniu w Europie. Ekspert: Moim zdaniem jest to gra
Do słów prezydenta Ukrainy odniósł się dr hab. Krzysztof Fedorowicz, starszy analityk w Zespole Wschodnim Instytutu Środkowej Europy. Ekspert w rozmowie z o2.pl wskazuje, że Zełenski może celowo kierować uwagę Europy i USA na nowe zagrożenia.
– Oczywiście, może to być element nacisku, wywierania presji na stronę ukraińską lub amerykańską (…) Natomiast moim zdaniem jest to gra ze strony prezydenta Ukrainy, który chce wzbudzić zainteresowanie na innym odcinku – podkreślił.
W tym kontekście przypomina, że ukraińska armia ma poważne problemy. To z kolei wpływa negatywnie na pozycję negocjacyjną tego kraju. Wypowiedź Zełenskiego może być „próbą podbicia stawki i zwrócenia uwagi na to, że zagrożenie może się pojawić zupełnie gdzie indziej”.