Polskie uczelnie wyższe prześcigają się w corocznym wypuszczaniu osób z tytułem naukowym „magistra”. Ponad 260 tys. z nich nie ma pracy.
W końcu 2013 roku w urzędach pracy figurowało blisko 260 tys. osób z wyższym wykształceniem, jak wynika z danych resortu gospodarki. To o 8 tys. więcej co w tym samym czasie poprzedniego roku. Ilościowo to bardzo dużo. Dla porównania- miasto Gdynia ma mniej więcej 260 tys mieszkańców. Wzrost o 8 tys. powinna zmusić do refleksji studentów studiów dziennych. W latach wcześniejszych ta liczba rosła jeszcze szybciej. W 2012 o 25 tys. a w 2011 o 21 tys.
Ze względów demograficznych zmniejsza się liczba absolwentów szkół wyższych, którzy wchodzą na rynek pracy.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Tłumaczy prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego. Z kolei Karolina Sędzimir- ekonomista PKO BP dopatruje się innych przyczyn:
Poza tym najpewniej dużo osób po studiach zamiast pośredniaków wybrało emigrację, bo nie widziało dla siebie perspektyw na polskim rynku pracy.
Nie wszyscy bezrobotni z wyższym wykształceniem udają się do urzędów pracy, aby otrzymać status „bezrobotnego”. Przyczyny tego mogą być następujące. Co ambitniejsi nie pójdą tam, gdyż jest to dla nich dyshonor. Inni zamiast tego będą próbować założyć własną działalność gospodarczą lub ciągle wysyłać CV, ale wciąż nie dając się zapisać w UP. Z kolei jeszcze innym jest to nie potrzebne, gdyż mają ubezpieczenie zdrowotne z zakładów pracy rodziców.
Czyli, z powyższej treści wynika, że zarejestrowani bezrobotni z wyższym wykształceniem to nie jedyna grupa absolwentów wyższych uczelni, która pozostaje bez zawodu i jest ich znacznie więcej niż wspomniane 260 tys.
Jak dowodzą wyniki badań aktywności ekonomicznej ludności- już w trzecim kwartale 2013 roku bezrobotnych z wyższym wykształceniem było ok. 293 tys.
Podane liczby i treść powyższego artykułu powinny zmusić naszych żaków do refleksji- czy faktycznie, siedzenie 5 lat na studiach dziennych, zaliczanie sesji zdobycie licencjata/inżyniera, a potem magistra i życie w przekonaniu: „po studiach się zobaczy co dalej, najpierw tytuł” może przynieść korzyść w przyszłości? I jednocześnie stanowić argument dla potencjalnego pracodawcy?
źródło: forsal.pl; fot: sadecznianin.info, wikipedia.org