Serwis interia.pl opublikował jeden z ostatnich wywiadów. Rozmówcą portalu był Kacper Tekieli, który zginął niedawno na szwajcarskim szczycie.
Kacper Tekieli miał 38 lat. Pracował jako instruktor wspinaczki, sam również chętnie zdobywał szczyty. Ostatnio wyjechał do Szwajcarii, gdzie „polował” na tamtejsze, alpejskie czterotysięczniki.
Niestety, zejście z jednego z nich, Jungfrau, zakończyło się dla męża Justyny Kowalczyk-Tekieli tragicznie. W wyniku lawiny, jak wynika z dostępnych informacji, Tekieli spadł 1200 metrów w dół. Nie miał szans na przeżycie po upadku z tak dużej wysokości.
Serwis interia.pl przytacza jeden z ostatnich wywiadów alpinisty. Tekieli opowiadał w nim o górach, a także o akcjach ratowniczych, w których uczestniczył. Jedna z jego wypowiedzi jest szczególnie przeszywająca.
Kacper Tekieli i jeden z jego ostatnich wywiadów. Przeszywające słowa
– Każdy, kto się wspina, szuka swojej drogi. To jest synonim wspinania się, bez względu na poziom sportowy. Chodzenie normalnymi drogami to jest turystyka. Owszem, bardzo ambitna i wymagająca, ale jednak turystyka – mówił Tekieli w rozmowie z serwisem interia.pl.
W dalszej części wywiadu odniósł się do górskich akcji ratowniczych. Z perspektywy czasu i tragedii, jaka się rozegrała, jego słowa brzmią jednak wyjątkowo przerażająco i po prostu smutno.
– Praktycznie na każdej wyprawie (w Himalaje – przyp. red.) coś się działo i w jakiejś akcji mniej lub bardziej poważnej brałem udział. Na szczęście nigdy to nie była akcja po mnie. Zdarzało się jednak, że dotyczyło to kogoś, z kim wyjechałem – mówił wspinacz.