Jarosław W., który zamordował lekarza w Krakowie był strażnikiem więziennym. W rozmowie z serwisem Wirtualna Polska głos zabrał jeden z jego byłych przełożonych.
Tragedia, do której doszło w Krakowie wstrząsnęła Polską. Do ataku doszło we wtorek w szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Rozwścieczony pacjent wszedł do gabinetu i rzucił się na 40-letniego lekarza. Zaczął mu zadawać ciosy ostrym narzędziem. W efekcie zaatakowany mężczyzna zmarł.
Głos w tej sprawie zabrał dr n. med. Rafał Depukat, szef bloku operacyjnego szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Opowiedział o szczegółach tragedii i akcji ratunkowej. – Od razu wszyscy rzucili się na pomoc. Operacja trwała 2,5 godziny. Tomek miał liczne rany kłute klatki piersiowej, nóg i rąk – powiedział cytowany przez Wirtualną Polskę.
Później okazało się, że Jarosław W., napastnik, był strażnikiem więziennym. W rozmowie z Wirtualną Polską o jego zachowaniu opowiedział jego były przełożony. – Wiele osób w areszcie wiedziało, że jest z nim coś nie tak. Sam pisałem notatkę służbową, gdy na posterunku zaczął się bawić bronią. A to nie była jednorazowa sytuacja – mówi prosząc o anonimowość.
Mężczyzna mówi, że gdy Jarosław W. rozpoczął pracę w areszcie śledczym zachowywał się nietypowo. – Niewiele się odzywał, nic o sobie nie mówił. Kiedy się z nim rozmawiało, szybko spuszczał wzrok, wolno wypowiadał słowa. Myślałem, że może to w związku z tym, że trafił do nowego otoczenia. Wcześniej pracował we Wronkach. Słyszałem, że były tam do niego uwagi, natomiast nie chcę bazować na plotkach – mówi i dodaje, że będąc na posterunku W. potrafił stać bez ruchu i wpatrywać się w jeden punkt.
– Jarosławowi W. zdarzało się na zmianie bez potrzeby odbezpieczać broń. Wiele razy zaniedbywał swoje obowiązki. System zawiódł. Nie powinien pozwolić takiemu człowiekowi na pełnienie służby – mówi były przełożony mężczyzny. Cała rozmowa TUTAJ.