Od wczoraj obserwuję, z niczym nieuzasadnioną pasją, jak polska demokracja zapycha się swoimi politycznymi produktami i coś we mnie wrze. Powodów jest kilka. Syf związany z PKW kwalifikuje się z całą pewnością nie na reformy, nie na kontrole NIK’u, nie na debatę i nowelizacje ustaw. Za coś takiego powinna polecieć niejedna głowa. Szacowne grono komisarzy i dzierżycieli pozostałych funkcji przewodniczących etc. zasługuje na zsyłkę w niepamięć połączoną z audytem (może Pan Marszałek?) wszelkich dotychczasowych kompromitacji.
Kolejna sprawa to 'efekt Kopacz’. Przepraszam, co? O ile jestem w stanie zrozumieć zjawisko nazywane 'efektem Tuska’, będące skutkiem szeroko zakrojonej propagandy wokół przywództwa Polski w Europie, o tyle w przypadku Pani Premier, ktoś się wyraźnie zagalopował. Ktoś, czy może służalcze media, które gdyby nie wytwory ich poddańczych umysłów nie miałyby o czym mówić? Jak się okazuje, metoda wykluczenia z debaty publicznej konkurentów z mniejszych, radykalnych ugrupowań, w przypadku wyborów samorządowych odnosi idealne rezultaty. Zezwolenie na procentowe zwycięstwo w skali sejmików w perspektywie wyborów parlamentarnych może okazać się równie skuteczne. Dziwi mnie to, że JA RO SŁAW! tak wstrzymywał się wczoraj z uśmiechem. Dopóki analizujemy sobie sondażowe wyniki i obserwujemy mapkę 'dobrych i złych’ Polaków, 'ciemnogrodu i Europy’, PiS wypada faktycznie całkiem nieźle. Z wczorajszego sukcesu nic jednak nie zostanie. Największy zwycięzca tych wyborów – ZSL – nie zawrze przecież koalicji z PiS’em, narażając się na utratę stabilności centralnego układu. Zresztą, za sprawą tego szokującego wyniku, zyskał także możliwość rozgrywania samej Platformy, co dla polityki prowadzonej przez zielonych jest wartością trudną do oszacowania. Uważajmy natomiast z analizą 'porażki’ czerwonych. To kolejny słaby wynik, ale wszystkie te ugrupowania (sojusze, ruchy, lewice coś tam) utrzymują się jeszcze na powierzchni. Wszystko dzięki tej medialnej rozpaczy nad ich słabym wynikiem. Przecież relacje prowadzone są z taką samą pompą a 'ludzi Millera czy Palikota’ w programach telewizyjnych nie brakuje.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Polacy siedzą teraz tępo przez telewizorem i przełykają cicho ślinę pomiędzy kolejnymi aktami odgrywanymi przez duet Tadla x Kraśko. Dzisiejszy obiad zdominują debaty nad podziałem naszego kraju na dwa obozy i analiza sukcesu PiS’u. W międzyczasie zorganizowanych zostanie 50 konferencji PKW a podsumowaniem wyborów będą galerie memów. Na koniec, po rozmowach z PO – Piechociński usadzi swoich chłopów na większości stołków, dogada się w sejmikach, a PiS wróci do retoryki #CzasNaZmiany. Przecież Polacy nie chcą rządów PO, żyje im się źle – tylko tak jakoś wciąż nie mogą zdecydowanie poprzeć jedynej alternatywy…
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany