Mundial zbliża się powoli do końca pewnego etapu. Rozpoczęła się już ostatnia kolejka grupowych zmagań, czyli dla jednych reprezentacji najważniejsze rozstrzygnięcia, dla innych smutne odbębnianie. Za niektórymi (nie)dobitkami będzie można zatęsknić (Anglia), za innymi – pomachać białą chusteczką (obrońcy tytułu).
Brazylijski turniej zapadnie w pamięć na bardzo długo. Jestem tego pewny po ledwie dwunastu dniach gry, choć tak naprawdę to, co w nim najlepsze, ma -miejmy nadzieję- dopiero nadejść. MŚ zasługują na krótkie podsumowanie już teraz, ponieważ dawno nie miała miejsca na nich tak emocjonująca faza gier grupowych. Spotkania nudne można policzyć na palcach jednej ręki, a przy tych, kiedy cały dalszy, otaczający świat schodził na dalszy plan, wiele osób straciło bezpowrotnie mnóstwo godzin z życia. Było warto? Bez dwóch zdań.
Kto by pomyślał, jak bardzo namiesza Kostaryka? Kim przed mistrzostwami był Joel Campbell? Chłopak grający w swojej karierze głównie na wypożyczeniach, staje się powoli największym odkryciem turnieju. On już jest wygranym, a to co najlepsze wciąż jest dopiero przed nim.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Bez żalu można żegnać Hiszpanię, ale taka jest kolej rzeczy, coś się skończyło, by gdzieś indziej coś mogło się rozpocząć. Na drugim biegunie jest właśnie Belgia – młoda drużyna, pełna zapału i chęci na sukces, napakowana talentami o nazwiskach, które zna większość ludzi interesujących się piłką nożną. Dla tej reprezentacji każdy mecz w Brazylii jest wielką szkołą, która zaprocentuje w przyszłości. A niewykluczone jest, że będą w stanie sporo namieszać w układzie sił już teraz. Awans w grupie wywalczyli może bez porywającego stylu, ale już odrobinę okrzepli i rozpędzać mogą się dalej.
Fantastyczną, radosną -czyli zaskakującą jak na ten zespół- piłkę pokazała Francja, a Argentyna jak na razie strasznie się męczy. W kluczowych momentach ratuje ją Messi, ale jego przeciwnicy wcale nie są z najwyższej półki. Będzie znacznie trudniej, więc wypadałoby się już obudzić. W całkiem innym nastroju jest Ronaldo, bo choć za każdym razem zostawia na boisku serce, nie przekłada się to na wynik – niestety jego partnerzy są na całkiem innym poziomie, a i drużyny w grupie zdecydowanie mocniejsze, niż rywale Albicelestes.
Z podziwem ogląda się spotkania reprezentacji Chile. 11 wojowników na boisku i cel tylko jeden, zwycięstwo za wszelką cenę. Arturo Vidal zapowiada, że przyjechali tylko i wyłącznie po złoto. No cóż, w końcu pokonali obrońców treofeum, wszystko jest możliwe.
A jeśli mowa o wojownikach, nie sposób zapomnieć o jeszcze jednej drużynie. Drużynie, która pozbawiła grającą w końcu atrakcyjną dla widza piłkę – Anglię, przepustki do dalszej fazy rozgrywek. Zrobili to bezczelnie, z piłkarzem, który jeszcze nie tak dawno nie mógł się nawet sprawnie poruszać. Urugwaj i Luis Suarez mają przed sobą kolejną przeszkodę do pokonania, jeśli turniejem chcą cieszyć się dalej. Zapowiada się jedno z najciekawszych spotkań w trzeciej serii gier w grupach. Z jednej strony pragnący czułości królowej Elżbiety II Balotelli, z drugiej potrafiący wygryźć zwycięstwo, właśnie Suarez.
I kto by przypuszczał, że w tej trudnej grupie D, to właśnie Kostaryka tak szybko rozda karty? Włochy – Urugwaj to zdecydowanie najlepiej zapowiadający się mecz kolejki, z kolei najciekawiej będzie w grupie G, gdzie szansę na awans ma wciąż każda ekipa i tak naprawdę trudno zdecydować, która zasłużyła na to najbardziej. Jeśli Portugalia chce grać dalej, zespół musi chociaż spróbować dorównać swojemu kapitanowi. Na razie tylko zawadzają.
Czego należy życzyć sobie przed kolejnym, rozpoczynającym spotkanie gwizdkiem? Tylko i wyłącznie jednego – mocnego finiszu w grupach i przeniesienia tego poziomu na dalszą fazę turnieju. Tylko tyle i aż tyle. Nie musi być nawet lepiej, bo lepsze jest wrogiem dobrego. Po co psuć coś, co dobrze działa?