Wygląda na to, że zbliżające się igrzyska w Pekinie będą prawdziwym wyzwaniem logistycznym. Paweł Witczak, który właśnie za logistykę odpowiada w Polskim Związku Narciarskim wyznał w rozmowie z TVP Sport, że plany dotyczące wylotu zawodników uległy niedawno kompletnej zmianie.
Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie coraz bliżej. Jedną z naszych największych medalowi są tradycyjnie skoczkowie, którzy na razie nie przejawiają przebłysków formy. Dobre słowa powinny zostać skierowane jedynie w kierunku Kamila Stocha, który może nie skacze idealnie, ale widać u niego postęp i regularnie plasuje się w czołówce stawki.
Okazuje się jednak, że samo dotarcie do Pekinu może być dla skoczków niemałym wyzwaniem. Paweł Witczak w rozmowie z TVP Sport wyznał, że skoczkowie po zakończeniu konkursu Pucharu Świata w Willingen mieli wylecieć z Frankfurtu do Chin wyczarterowanym samolotem. Okazuje się jednak, że plan FIS się nie powiedzie, ponieważ Chiny nie wpuszczają żadnych samolotów z zagranicy. „To jakiś koszmar. (…) Zostaliśmy wszyscy na lodzie. Dlaczego? Bo strona CHińska nie puszcza w tej chwili żadnych samolotów z zagranicy i każdy lot, w tym wiążące akredytowanych na igrzyska, należy dokładnie zgłosić, umotywować itp.” – powiedział.
Paweł Witczak poinformował, że jedynie wąska grupa linii lotniczych otrzymała zgodę na latanie z olimpijczykami. To między innymi linie Air China czy Air France, gdzie ceny za bilety to nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. „To, co wymyślają i jak utrudniają wszystko organizatorzy tej olimpiady, jest nie do pomyślenia” – mówił Witczak.
Jednocześnie uspokoił, że chociaż trudno wszystko dokładnie zaplanować to sytuacja nie jest beznadziejna i uda się nad nią zapanować. „To są puzzle, w których może wywrócić się jeden element i całość legnie w gruzach. Ale i na to będziemy przygotowani, plan C też powstanie” – zakończył.
Czytaj także: Kamil Stoch o zakończeniu kariery. Padły szczere słowa
Żr.: TVP Sport