Główny Urząd Statystyczny doniósł, że pierwsza w XXI wieku deflacja, którą zanotowano w lipcu bieżącego roku, w sierpniu nie tylko również wystąpiła, ale i pogłębiła się. Z raportu GUS wynika, że w sierpniu wyniosła ona 0,3% w ujęciu rocznym. W lipcu wskaźnik ten wynosił 0,2%. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w stosunku do poprzedniego miesiąca spadły w sierpniu o 0,4%. Największy spadek cen dotyczył żywności, odzieży oraz obuwia. Deflacja we współczesnej Polsce jest zjawiskiem nowym Warto, zatem samemu sięgnąć po kilka informacji związanych z tym terminem zanim zrobią to za nas wybitni i opłacani eksperci w mediach głównego nurtu, którzy przedstawią nam swoją pro-systemową, propagandową i zakłamaną wizję świata.
Zacznijmy od samego początku. Zarówno deflacja jak i przeciwne zjawisko – inflacja bezpośrednio związane są ze zmianą cen oraz zmianą wartości nabywczej pieniądza w czasie. W przypadku deflacji ceny spadają a wartość nabywcza pieniądza, czyli ilość produktów, które możemy za nie kupić rośnie. W warunkach inflacji natomiast jest odwrotnie – ceny rosną a wartość nabywcza naszych pieniędzy maleje. Oba zjawiska są skutkiem procesów zachodzących w gospodarce a fakt, że mamy do czynienia z inflacją bądź deflacją jest swego rodzaju wypadkową sił, które z jednej strony powodują spadek cen a z drugiej ich wzrost. Spadek cen występuje głównie w sytuacji rozwoju gospodarczego, gdy producenci mogą wyprodukować coraz więcej coraz lepszych towarów ponosząc jednocześnie coraz mniejsze koszty w efekcie sprzedając swoje wyroby po coraz niższych cenach. Zjawisko to dobrze widać np. na rynku sprzętu elektronicznego gdzie ceny poszczególnych modeli telefonów czy komputerów z czasem spadają. W Polsce trudno mówić o rozwoju całej gospodarki toteż przyczyn deflacji szukać należy w innym miejscu a dokładniej w rolnictwie. Zgodnie z informacjami ministerstwa rolnictwa ostatni rok należał do urodzajnych a dodatkowo Polskę dotknęły rosyjskie sankcje na produkty polskich gospodarstw. W skutek tego ceny żywności spadły do tego stopnia, że wywołały wspomnianą deflacje w lipcu oraz sierpniu bieżącego roku. Z kolei główną przyczyną wzrostu cen jest zwiększanie podaży pieniądza w gospodarce. Mówiąc potocznie ceny rosną, gdy pieniądza w gospodarce jest coraz więcej. Przyczynami nadmiernej podaży jest głównie emisja pieniądza przez banki centralne poszczególnych krajów (np. dodruk dolara w USA) oraz przede wszystkim kreacja pieniądza bezgotówkowego przez sektor bankowy, która polega na tym, że banki komercyjne pożyczają więcej niż faktycznie mają. Zarówno w przypadku emisji jak i kreacji pieniądza jego ilość w obiegu wzrasta, co powoduje spadek jego wartości i wzrost cen. O tym jak kształtują się ceny a co za tym idzie czy mamy do czynienia z inflacją czy deflacją decyduje, więc wypadkowa wszystkich sił wpływających na poziom cen na rynku.
[one_half] [/one_half]Za politykę pieniężną w tym za stabilność cen odpowiada bank centralny. W Polsce zgodnie z ustawą o Narodowym Banku Polskim celem finalnym polskiego banku centralnego jest „utrzymanie stabilnego poziomu cen przy jednoczesnym wspieraniu polityki gospodarczej rządu o ile nie ogranicza to realizacji tego celu”. Ponadto NBP stosuje tzw. strategię bezpośredniego celu inflacyjnego w wysokości 2,5% z możliwością odchylenia w górę lub w dół o maksymalnie 1 punkt procentowy. Oznacza to, że działania NPB dążą do utrzymania w Polsce stabilnej inflacji jak najbliżej poziomu 2,5 procent. Można, więc sądzić, że obecna deflacja jest zjawiskiem tylko chwilowym. Warto zauważyć, że w Polsce rząd nie ma bezpośredniej kontroli nad stopą inflacji jednak NBP, którego jednym z podstawowych zadań jest wpieranie polityki gospodarczej zobligowany jest do współpracy z radą ministrów, czego byliśmy wszyscy świadkami w niezbyt odległej przeszłości przy tzw. aferze taśmowej i rozmowie prezesa NBP z jednym z ministrów.
We powojennej historii Polski deflacja była zjawiskiem rzadkim, która występowała incydentalnie. Począwszy od lat 50 ubiegłego wieku roczny wskaźnik inflacji na ogół nie przekraczał 10% a od roku 2002 inflacja nie przekroczyła 5%. Wyjątkiem był przełom lat 80 i 90 gdy na skutek załamania gospodarki PRL i dodruku pieniądza w celu łatania deficytu budżetowego w Polsce zanotowano hiperinflację, której poziom w szczytowym momencie w 1990 roku osiągnął 600%. Rekordowym miesiącem był styczeń 1990 roku, gdy poziom miesięcznej inflacji wyniósł 77% a ceny potrzebowały 38 dni, aby się podwoić. Dopiero przeprowadzenie reform ówczesnego ministra finansów Leszka Balcerowicza pozwoliły znacząco ograniczyć gwałtowny wzrost cen jednak Polska z wysoką inflacją zmagała się jeszcze do końca lat 90. Rekordową hiperinflację w Polsce zanotowano jednak niespełna 100 lat temu, gdy po zakończeniu I wojny światowej w 1918 roku nasz kraj odzyskał niepodległość. Na skutek nadmiernego deficytu i dodruku pieniądza Polska zmagała się z hiperinflacją przez kilka lat. Rekordowym miesiącem okazał się październik 1923 roku, gdy miesięczny poziom inflacji wyniósł 275% a ceny, co 16 dni ulegały podwojeniu. Liczby te dzisiaj wydają się absurdalne jednak do światowego rekordu wiele nam brakuję. Najwyższą hiperinflację zanotowano na Węgrzech w 1946 roku, kiedy w skali miesiąca wyniosła ona… 41,9 biliarda procent (biliard = jedynka i 15 zer). Ceny w tym czasie podwajały się, co 15 godzin a pieniądze leżały na ulicy niczym śmieci. W obiegu banknotem o największym nominale było 100 trylionów (trylion = jedynka i 18 zer) ówczesnej węgierskiej waluty pengo. Węgierskie firmy w tym czasie wypłacały swoim pracownikom pensję 3 razy dziennie, aby ich rodziny mogły jak najszybciej pozbyć się pieniędzy, których wartość malała z każdą godziną.
Nieudolna polityka pieniężna może doprowadzić do sytuacji absurdalnych. Warto jednak wrócić do współczesności. We współczesnej ekonomii utarło się normatywne przekonanie, że dla gospodarki korzystna jest inflacja natomiast deflacja jest zjawiskiem niekorzystnym a wiele osób podających się za ekspertów w dziedzinie ekonomii przekonuje nas, że tak właśnie jest. Takie przekonanie jest niczym innym jak postawieniem sprawy na głowie. Nie trzeba mieć żadnej specjalistycznej wiedzy, aby samemu dojść do wniosku, że bardziej korzystna jest sytuacja, gdy ceny spadają a konsumenci mogą kupić więcej. Pseudoeksperci przekonują nas, że inflacja nakręca konsumpcję gdyż w warunkach, gdy wartość nabywcza pieniędzy spada bardziej opłaca się wydawać pieniądze niż je oszczędzać, co zwiększa konsumpcje i pozytywnie wpływa na gospodarkę. Argument, że inflacja powoduje ucieczkę od pieniądza jest prawdziwy jednak nie ma to nic wspólnego ze zwiększaniem konsumpcji. Fakt, że szybciej wydajemy swoje pieniądze powoduje, że w przyszłości wydamy ich mniej. Jeżeli teraz wydamy wszystkie pieniądze a później weźmiemy kredyt, który również wydamy to krótkookresowo konsumpcja wzrośnie jednak w długim okresie spadnie gdyż część naszych pieniędzy przeznaczymy na spłatę rat kredytu. Konsumpcja za każdym razem pozostaje na tym samym poziomie a jej bilans się nie zmienia. Zostaje ona tylko przesunięta w czasie gdyż szybciej wydajemy swoje pieniądze. Inflacja powoduje, że konsumenci bardziej nastawiają się na krótkoterminową konsumpcję niż na gromadzenie kapitału. Krótkowzroczność taka prowadzi w linii prostej do zubożenia społeczeństwa.
Inflacja jak widać nie służy obywatelom. Jest ona jednak bardzo pożądana przez rząd. W sytuacji, gdy wartość pieniądza spada zobowiązana budżetowe wynikające ze spłaty długu publicznego, który w Polsce oficjalnie wynosi 1 bilion złotych a nieoficjalnie 3 biliony również spadają a wpływy z podatków rosną gdyż odprowadzane są one od coraz wyższych cen. Ubożenie społeczeństwa i w rezultacie coraz powszechniejsze życie na kredyt powoduje, że głównym beneficjentem inflacji są banki komercyjne, które dzięki inflacji mogą pożyczać więcej i więcej zarabiać na odsetkach. Banki poprzez kreację pieniądza same wywołują inflację i bogacą się kosztem całych społeczeństw. System bankowy jest tak skonstruowany, aby można było zabrać obywatelom jak najwięcej a politycy nie zamierzają się temu przeciwstawić gdyż sami również mają w tym interes. Najbardziej poszkodowany jak zawsze jest zwykły obywatel
W Stanach Zjednoczonych w XIX wieku (z wyjątkiem wojen lub kataklizmów naturalnych) mieliśmy do czynienia z deflacją. W Japonii również przez długi okres miała ona miejsce. Główną przyczyną spadku cen jest rozwój gospodarczy, który miał miejsce właśnie w tych dwóch krajach. Wzrost cen to z kolei czasy współczesne. Inflacja to czasy wyzysku, życia na kredyt i regresji
Grzegorz Poręba
Więcej naszych tekstów na: KMKL.
Grafika: www.colordarcy.com, i.telegraph.co.uk