Naukowcy IPN rozpoczęli kolejne prace związane z poszukiwaniem nieznanych miejsc pochówku ofiar komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, jaki funkcjonował w Polsce po II wojnie światowej. Badania prowadzone są w Warszawie, na terenie Cmentarza Bródnowskiego oraz w budynku przy ul. Strzeleckiej 8, gdzie znajdowała się katownia Urzędu Bezpieczeństwa.
23 czerwca 2015 r. pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej przeprowadził georadarem badania wszystkich pomieszczeń piwnicznych w kamienicy przy ul. Strzeleckiej 8 w Warszawie oraz wybranych fragmentów podwórza. W zimie na przełomie 1944 i 1945 r. kamienica ta stała się kwaterą główną NKWD, gdzie przez wiele tygodni urzędował gen. Iwan Sierow, tuż obok zaś płk P. Michajłow (dowódca praskiej grupy operacyjnej). Trafiali tam aresztowani żołnierze polskiego podziemia niepodległościowego, w mieszkaniach zamienionych na pokoje przesłuchań prowadzono brutalne śledztwa. Przez zaadaptowane na podręczny areszt piwnice przewinęły się setki osób, stąd ekspediowano je do obozu NKWD w Rembertowie. Zachowały się liczne wspomnienia więźniów, np. Zygmunta Domańskiego (kserokopia maszynopisu, źródło: dokumenty IPN):
Czytaj także: Pogrom kielecki – jak było naprawdę?
Wjechaliśmy w podwórze dużej kamienicy, kazano wysiadać. Jeden ze współwięźniów poznał, że jesteśmy w posesji jego rodziny na Pradze, zajętej przez NKWD. na ulicy Strzeleckiej. […]. Znowu rozlokowano nas w małych piwniczkach na węgiel. Ja się znalazłem z jednym kolegą z Włoch, drugiego nie znałem. Klitka tak mała, że z trudem mogliśmy się koło siebie położyć, głowy dotykają jednej ściany, a od nóg do przeciwległej nie było nawet kroku. Słowem rozmiar grobu. Podłoga gliniana, pokryta grubą warstwą miału węglowego i cieniutką proszku z czegoś, co dawniej nazywało się zapewne słomą. Żadnego okienka. W kompletnej ciemności przesiedzieliśmy kilka dni, zatraciwszy zupełnie pojęcie czasu. Potem zainstalowano żarówkę, palącą się czerwonym nikłym światłem. Paliła się dla odmiany całą dobę, do reszty rozstrajając nerwy i wyżerając oczy. […] Biedy nas dwóch w porównaniu z trzecim współtowarzyszem były niczym. To był prawdziwy bohater-męczennik. Niestety, nawet jego nazwiska zanotować nie mogę, mam wrażenie, że używane przez niego Borowicz było pseudonimem. […] W śledztwie żądano, by wydał innych, a on milczał. Przez kilka dni, może nawet tydzień bito go prawie bez przerwy dzień i noc; na krótkie pauzy powracał do naszej piwnicy. Krew mu szła nie tylko z nosa, ust, uszu, ale po prostu ze wszystkich otworów ciała. Odebrano mu kożuch, w piekielnym więc zimnie leżał w piwnicy między nami dwoma, przykryty tylko naszymi płaszczami; nogi od bicia tak spuchły, że musiał chodzić boso; o wciągnięciu butów mowy być nie mogło. Dwa razy na dobę wypuszczano nas do ubikacji z dziurą w podłodze. Biedak nie mógł sam iść, prowadziliśmy więc, a właściwie ciągnęliśmy pod ręce. […] W nocy majaczył nieprzytomnie i tylko szeptał bez przerwy; boli, boli, boli… Kiedyś przychodzi żołnierz, żeby znowu prowadzić na śledztwo. Borowicz nie ma sił wstać. Po chwili zstąpił do podziemia sam pan oficer śledczy. Trącił biedaka końcem buta i łaskawie orzekł: „Da, puskaj addachniot”. Odpoczynek trwał trzy godziny, po czym wyniesiono go na śledztwo i dalej bito. Gdy mnie wywożono, Borowicz prawie dogorywał. Drugi mój towarzysz dopiero w dobę później dołączył do mnie. Opowiadał, że biedny męczennik w nocy skonał. Trupa nawet nie wyniesiono na świat Boży, a zakopano w głębi piwnicy. […]
W trakcie oględzin pracownicy IPN natrafili na szereg nowych inskrypcji, wydrapanych przez ofiary na ścianach. Dotychczas odczytano kilkadziesiąt nazwisk i pseudonimów więźniów a także hasła jak „Królowo Korony Polskiej Módl Się Za Nami”, „Śmierć naszym wybawieniem” czy „My z Bogiem Bóg z Nami”.
Ekshumacje na Cmentarzu Bródnowskim
1 lipca 2015 r. rozpoczęły się natomiast prace poszukiwawcze na terenie kwatery 45N Cmentarza Bródnowskiego w Warszawie, która mieści się przy murze cmentarnym od strony ul. Rzeszowskiej. Celem prac zespołu Samodzielnego Wydziału Poszukiwań IPN pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka jest również zlokalizowanie miejsc pochówku ofiar komunizmu, straconych, zamordowanych i zmarłych w więzieniach i aresztach warszawskich w latach 40. XX wieku. Prace potrwają około 10 dni.
>> Czytaj także: Białystok: Odkryto kolejne szczątki ofiar terroru komunistycznego?