Państwo polskie pod rządami Platformy Obywatelskiej finansuje z pieniędzy publicznych antyklerykalną nagonkę medialną w „Gazecie Wyborczej”. Do takiego wniosku można dojść opierając się wyłącznie na powszechnie znanych faktach, które zestawione razem odkrywają przed nami tryby rządowej machiny propagandowej.
„Gazeta Wyborcza” słynie z niewybrednych ataków na tradycyjne wartości takie jak patriotyzm czy przywiązanie do religii katolickiej. Do klasyki gatunku należy m.in. wielokrotnie powtarzany artykuł z 2007 r. autorstwa Tomasza Żuradzkiego pt. „Patriotyzm jest jak rasizm”, w którym autor pisze, że „Patriotyzm nie ma żadnego uzasadnienia moralnego. Jest pozostałością po czasach, gdy hordy plemienne walczyły o terytorium, żywność i kobiety”. Tekst utrzymany w podobnym stylu ukazał się na łamach „Gazety” także przy okazji Święta Niepodległości w roku bieżącym (2013). W wywiadzie z Janem Sową z Uniwersytetu Jagiellońskiego padają słowa pouczające czytelnika o „tryumfie modernizacyjnym” jakim rzekomo były zabory i utrata niepodległości w związku z czym Polacy powinni zmienić swoje zapatrywania na kwestie suwerenności państwa. Współcześnie trudno tego rodzaju wynurzeń nie rozpatrywać w kontekście pogłębiającej się integracji UE i wiążącej się z nią problematyki ograniczania suwerenności państw narodowych.
„Gazeta Wyborcza” znajduje się także na pierwszej linii walki z Kościołem i religią w ogóle. Niemal codziennie na jej łamach można natrafić na teksty piętnujące prawdziwe i wydumane (te drugie częściej) grzechy osób duchownych. Kościół ukazywany jest jako ostoja mitycznego „ciemnogrodu” sprzeciwiającego się wszystkiemu co nowoczesne, defraudującego pieniądze w banku watykańskim i skażonego pedofilią. Również regionalne redakcje zajmują się walką religijną na gruncie lokalnym. W ostatnim czasie mieliśmy przykład z Opola gdzie „Gazeta” opublikowała obszerny artykuł przepojony oburzeniem i zapowiadający dalsze śledztwo w sprawie. Powód całego zamieszania był zupełnie błahy – otóż okazało się, że ktoś powiesił w auli Uniwersytetu Opolskiego krzyż. Innymi przykładami są „świąteczne” artykuły z „GW” z Lublina i Katowic. W pierwszym, oburzenie lubelskiego redaktora wywołała informacja o tym, że kierowca autobusu komunikacji miejskiej w dniu święta (nomen omen katolickiego) słucha w radiu transmisję mszy św. W drugim, nie spodobało się w katowickiej „GW”, że młodzi katolicy w święta Bożego Narodzenia śpiewali w autobusie kolędy. Doprawdy, wszystkie trzy przypadki są tak skrajnymi przykładami klerykalizacji życia społeczno-politycznego w Polsce, że zasługiwały na oddzielne artykuły w prasie – oczywiście opatrzone odpowiednimi sugestiami i komentarzami.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Jaka „Gazeta Wyborcza” jest każdy widzi i ogół Polaków też dostrzega to coraz wyraźniej. Przekłada się to na wyniki sprzedaży, które w kolejnych raportach i zestawieniach permanentnie pikują ostro w dół. Sytuację finansową Agory jak się okazało próbują ratować czynniki państwowe. Na łamach „GW” reklamy są masowo wykupowane przez spółki skarbu państwa, ministerstwa i inne instytucje publiczne sztucznie podtrzymując wydawcę przy życiu. Nie dziwią więc propagandowe artykuły promujące rząd i zwalczające opozycję. Dziwi natomiast fakt pośredniego wspierania przez polskie władze nagonki na Kościół i katolicyzm, bo tym w istocie jest ukryte zasilanie „Gazety Wyborczej” z pieniędzy podatnika. Dlaczego polscy rządzący, tak chętnie fotografujący się w kościołach przy okazji różnych uroczystości, w sposób zakamuflowany finansują ataki na religię? Czy jest to krótkowzroczne myślenie w kategoriach osłabienia przeciwnika politycznego patrzącego na ręce władzy czy raczej „trend cywilizacyjny” dyktowany przez ośrodki decyzyjne „postępowej” UE?
Fot. European People’s Party/ flickr.com